6-latka prosi złodziei: "Zginął rower mojej mamy. Oddajcie go!". Spod tego bloku ciągle je kradną

Urszuli miesiąc temu ktoś ukradł w nocy rower. Był przypięty do stojaka na zamkniętym podwórku. Gdy rozwiesiła w okolicy ogłoszenia z prośbą o pomoc w jego odnalezieniu, okazało się, że z tego miejsca rowery giną od wielu lat. Wie o tym spółdzielnia, sprawa znana jest policji, ale problemu dotąd nikt nie rozwiązał.

Spodobało ci się? Polub nas

"Ogłoszenie. Zginął rower mojej mamy Urszuli. Oddajcie go na stojak pod blok Filarecka 3, bo jest mi smutno" - czytam z kartki włożonej w koszulkę przylepioną do latarni. Litery są duże, trochę koślawe. Widać, że tekst napisało dziecko. Nieco niżej wisi druga kartka, tym razem przywiązana do latarni sznurkiem.

Fot. Michał Radkowski Ogłoszenie zawieszone na latarni przed wejściem na podwórko bloku przy ul. Filareckiej 3, fot. Michał Radkowski

"Proszę oddaj mi mój rower. Wiesz, gdzie stał. Nie stać mnie na drugi rower. Nie jestem "bogaczem", którego nienawidzisz. Jestem mamą i mam córkę, która na tym ucierpiała" - odczytuję drukowane litery i przyglądam się zamieszczonemu wyżej zdjęciu. Widać na nim damkę z koszykiem z przodu i bagażnikiem z tyłu. Ten rower dokładnie miesiąc temu zmienił użytkownika. Ale jego właścicielka wcale tego nie planowała.

Pastylka - furtka - podwórko - stojaki

Oba ogłoszenia codziennie mijają przechodnie m.in. na Filareckiej - krótkiej, 150-metrowej uliczce na Żoliborzu, blisko pl. Wilsona, tworzącej łuk między Słowackiego a Krasińskiego. W trzypiętrowym bloku z numerem 3 mieszka Urszula. To jej w nocy z 20 na 21 czerwca skradziono rower. - Gdy zeszłam rano, już go tam nie było. Została jedynie przecięta linka - opowiada Urszula. Jak zawsze przypięła rower do stojaka przed wejściem do klatki. Żeby się tam dostać, trzeba najpierw wejść na podwórko. Żeby wejść na podwórko, trzeba otworzyć furtkę. Żeby otworzyć furtkę, trzeba znać kod do domofonu albo mieć tzw. pastylkę, czyli mały, płaski krążek, który należy przyłożyć do specjalnego pola przy drzwiczkach ogrodzenia. Dopiero po wejściu na podwórko zobaczymy stojaki i przypięte do nich rowery. Od ulicy ich nie widać, bo są schowane za blokiem.

Fot. Michał Radkowski Stojak na rowery przed wejściem do klatki, w której mieszka Urszula, fot. Michał Radkowski

Przed wejściem do każdej z trzech klatek przymocowano po trzy stojaki. Rowerów nie można trzymać w bloku, bo na korytarzu jest za wąsko. Zresztą, informacja o zakazie wisi w gablocie. Pozostaje piwnica, ale mało kto decyduje się tam zostawiać rowery. Stamtąd też znikały.

Wakacje bez roweru

Urszula zgłosiła sprawę na policję. Potem przygotowała ogłoszenia i rozwiesiła je w okolicy. Oprócz prośby o pomoc w odnalezieniu zguby, napisała, że to dla niej wielka strata. "Ucierpiała na tym również moja córka: nie możemy wspólnie cieszyć się wycieczkami rowerowymi, nie mogę odwozić jej do przedszkola. Bardzo proszę o pomoc w poszukiwaniach" - można przeczytać na jednej z kilku wersji ogłoszenia.

Urszula przyznaje, że nie stać jej teraz na zakup nowego roweru. - Jestem nauczycielką, moja pensja nie pozwala na nagły wydatek 1000 złotych, zwłaszcza że w tym roku moja córka idzie do pierwszej klasy, z czym wiążą się dodatkowe koszty - mówi. Żałuje, że wakacje w mieście spędzają bez rowerów. - Chciałyśmy przeżyć ten czas bardzo aktywnie, często wspólnie pedałowałyśmy nad Wisłę, ale nasze plany pokrzyżował złodziej - ubolewa.

Fot. Michał Radkowski Urszula ze swoją 6-letnią córką przy stojakach rowerowych. Stąd miesiąc temu skradziono Urszuli rower, fot. Michał Radkowski

Sześcioletnia córka bardzo przejęła się sprawą. - Ta sytuacja złamała jej wiarę w człowieka. Pierwszy raz spotkała się z krzywdą, która została także jej wyrządzona i której nie da się powetować - mówi ze smutkiem Urszula. Dodaje, że córka przypatruje się teraz uważnie ludziom i często twierdzi, że ktoś wygląda podejrzanie, później zastanawia się, czy to był właśnie ten złodziej.

Stąd kradną rowery

W ogłoszeniach Urszula podała dwa numery telefonów: swój i męża. - Prawie nikt do nas nie dzwonił, ale za to odezwali się sąsiedzi - przyznaje. To wtedy dowiedziała się, że rowery znikają spod bloku już od kilku lat. - Ludzie do nas podchodzą i mówią, że im też się to przydarzyło. Młoda para z sąsiedniej klatki opowiadała nam, że jak tylko się tutaj wprowadzili 5 lat temu, to od razu im skradziono dwa bardzo dobre rowery. Teraz, jak nam mówią, zostawiają przy stojakach graty, bo takich nikt nie ukradnie. Innej sąsiadce rower skradziono kilka dni po nas. Z kolei dwa lata wcześniej zabrali jej z piwnicy. Wtedy policja znalazła jakiegoś narkomana, który kręcił się po okolicy. Ten podobno przyznał się do winy, ale roweru nie znaleziono. Sąsiedzi twierdzą, że mężczyzna był podstawiony i nie miał z kradzieżą nic wspólnego - relacjonuje Urszula.

Fot. Michał Radkowski Stojaki rowerowe przed wejściem do każdej z trzech klatek do bloku przy ul. Filareckiej 3, fot. Michał Radkowski

Policjantka: "nie będę się włamywać"

W komendzie na ul. Żeromskiego wiedzą o sprawie znikających rowerów. - Dwie kradzieże to jeszcze nie plaga - zaznacza kom. Elwira Kozłowska z żoliborskiej policji. W ten sposób odnosi się tylko do ostatnich czerwcowych zdarzeń z ulicy Filareckiej 3. Potwierdza, że "obie sprawy (Urszuli i jej sąsiadki, która dwa razy już straciła rower) są w toku". Pytam o szczegóły prowadzonego dochodzenia. - Osoba, która zajmuje się tymi sprawami, skończyła pracę rano i dokumenty są zamknięte w szafie. Ja nie będę się tam włamywać - słyszę po drugiej stronie słuchawki. Dowiaduję się jedynie, że częściej udaje się zatrzymać osoby podejrzane o kradzież jednośladów niż odzyskiwać rowery.

Fot. Michał Radkowski Pismo od policji o wszczęciu dochodzenia ws. kradzieży roweru Urszuli, fot. Michał Radkowski

Kto może dostać pastylkę?

Mieszkańcy ulicy Filareckiej 3 narzekają, że przez ich podwórko przechodzą też lokatorzy z innych budynków należących do tej samej spółdzielni. - Bo tędy można dojść na parking, który jest za naszym blokiem. Da się tam oczywiście dotrzeć inną drogą, ale tak jest krócej - opowiada Urszula. Przez podwórko przejdą jednak tylko posiadacze pastylek. Kod jest zarezerwowany wyłącznie dla lokatorów posesji przy Filareckiej 3.

- Pastylkę dostają tylko ci mieszkańcy, którzy sobie tego życzą. Można oczywiście prosić o dorobienie następnej, ale to się załatwia z firmą, która serwisuje nasze bramofony - potwierdza Mariola Szulc z Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej "Żoliborz Centralny", do której należy blok przy Filareckiej 3. Wyrobienie jednej pastylki kosztuje 25 złotych. Przychodzi się po nią do Sławomira Borkowskiego. - Mieszkam obok, więc znam tu ludzi. Jeśli ktoś budzi moje podejrzenia, to odsyłam do administracji. Jeżeli przychodzą wynajmujący, to odsyłam do właściciela - tłumaczy zasady wydawania pastylek. W spółdzielni potwierdzają, że dopiero po weryfikacji, zainteresowana pastylką osoba, dostaje dokument, z którym idzie do pana Sławomira.

Rower UrszuliRower Urszuli Fot. Urszula Petryszyn Rower, który skradziono Urszuli, fot. Marek Malinowski

Borkowski przyznaje, że ze względu na częste kradzieże należałoby poprawić system. - Potrzebna jest powtórna weryfikacja, wykasowanie istniejących pastylek i wydanie ich od nowa. Tak dzieje się w niektórych wspólnotach. Ja to technicznie mogę zrobić, ale decyzja nie należy do mnie - wyjaśnia.

Spółdzielnia swoje wie

Pytam w spółdzielni o kradzieże rowerów. - To się u nas zdarza. Mnie też ukradli rower, bo obrobili wszystkie piwnice w moim bloku - mówi Szulc, która mieszka blisko Filareckiej 3. - Po jakimś czasie dostałam zawiadomienie z policji, że jest mała szkodliwość czynu, a roweru nie znaleziono.

Rower UrszuliFot. Michał Radkowski Stojaki rowerowe przed wejściem do bloku przy ul. Filareckiej 3, fot. Michał Radkowski

Stojaki stoją teraz przed każdym budynkiem należącym do spółdzielni. - Tego chcieli mieszkańcy, więc je zamontowaliśmy. Zapłaciliśmy za to z funduszu remontowego - słyszę.

Pytam o monitoring. - A kto za to zapłaci? Mieszkańcy wcale się nie pilą, żeby mieć to wliczone w czynsz - mówi Szulc. - To może z funduszu remontowego? - sugeruję. - Ale to nie należy do remontu - odpowiada. - A stawianie stojaków? - przypominam. - Ale monitoring to nie jest wydatek 200 złotych - tłumaczy.

- Spółdzielnia nic nie robi, żeby zapewnić bezpieczeństwo przypiętych rowerów przy Filareckiej 3? - dociekam. - To należy już do lokatorów - odpowiada Szulc.

Apel poruszy serce złodzieja?

Urszula bardzo żałuje skradzionego roweru. - Dostałam go w prezencie od mamy, był w idealnym stanie, bo w zeszłym roku oddałam go do serwisu. Człowiek, który mi go robił, jest w stanie rozpoznać ten rower nawet po szczegółach. Dlatego przegląda strony internetowe, na których można kupić używane jednoślady - opowiada.

Rower UrszuliFot. Michał Radkowski Ogłoszenie napisane odręcznie przez córkę Urszuli, fot. Michał Radkowski

Urszula przyznaje, że ogłoszenia rozwieszone na latarniach raczej nie pomogą w odnalezieniu roweru.  - To bardziej forma ostrzeżenia dla innych. Sama nie jestem w stanie odtworzyć w pamięci twarzy osób zaginionych, więc trudno mi uwierzyć, że ktoś skojarzy rower na ulicy ze zdjęciem z ogłoszenia. Może jednak apel mojej córki poruszy serce złodzieja i któregoś dnia zobaczę swój rower przypięty do stojaka pod moim blokiem.

Więcej o: