Myślałeś, że w Warszawie widziałeś już wszystko, co najciekawsze? A może szukasz oryginalnych obiektów, które mógłbyś pokazać swoim znajomym? Trochę mniej oczywistych niż Soho przy Mińskiej czy Warszawskie ZOO. Przewodnik miejski z Praskiej Ferajny, Mariusz Prządak, przygotował dla nas zestawienie, jakiego jeszcze nie było. Oto część pierwsza - tajemnicze obiekty na prawym brzegu.
Na końcu galerii - mapka z lokalizacjami obiektów.
Białołęka
Największy pomnik na terenie Białołęki znajduje się w zapomnianej części dzielnicy - na Marcelinie. Jest to kopia słynnej rzeźby Chrystusa Odkupiciela, stojącej na szczycie góry Corcovado w brazylijskim Rio de Janeiro. Figura ustawiona w 1996 roku przed Centrum Pomocy Bliźniemu przy Marywilskiej ma 6 metrów wysokości, jest wykonana z cementu oraz grysu marmurowego i stoi na 9-metrowym, granitowym cokole.
Inicjatorem ustawienia figury był jeden z najsłynniejszych polskich społeczników Marek Kotański (1942-2002), założyciel organizacji Monar i Markot, pomagających m.in. narkomanom i bezdomnym. Podobna, znacznie mniejsza rzeźba znajduje się na jego grobie na Cmentarzu Wojskowym w Warszawie.
Praska Ferajna
Będąc w Brazylii zachwycił się pomnikiem Chrystusa Odkupiciela, gdyż w symbolicznym geście rozpościera ramiona nad miastem. Chciał, aby bezdomnych, którzy przychodzą do ośrodków MARKOT-u też witał Chrystus, by ogarniał ich otwartymi ramionami. Na znak solidarności. I tego, że jest razem z nimi.
Stanisław Strzyżyński, rzeźbiarz, wyprofilował figurkę. Materiały od początku przygotowywali sami bezdomni - pensjonariusze ośrodka. I wcale nie trzeba było ich o to prosić. Do pracy zgłosiło się tylu chętnych, że trzeba było wydzielać zajęcia. W efekcie, już latem na 12-metrowym cokole, w ośrodku przy ulicy Marywilskiej, stanęła sześciometrowa, pomalowana na biało figura Chrystusa Króla.
Białołęka
Śluza im. Tadeusza Tillingera
Jeden z najciekawszych obiektów wodnych w Polsce znajduje się na terenie dzielnicy Białołęka. Gdyby jej nie było, cały Kanał Żerański, a nawet Zalew Zegrzyński spłynąłby do Wisły.
Normalne śluzy, które przepuszczają wodę z poziomu wyższego na niższy mają zasuwy dwuczęściowe uszczelniane dociskiem wody i mogą pracować przy przepływie wody tylko w jednym kierunku.
Praska Ferajna
Śluza Żerańska musi pracować przy zmiennych poziomach wody, raz wyższej od strony portu, a niekiedy wyższej od strony Wisły i z tego powodu stalowe zasuwy płaskie przesuwają się do wnęk w prawej stronie muru głów śluzy .Jest to jedyny tego typu obiekt w Polsce.
Jej komora ma wymiary 85x12 m, a długość 104 m. W czasie swojego powstania śluza była jedną z największych na świecie.
Śluzę uruchomiono w 1963 roku, wraz z Kanałem Żerańskim i zaporą wodną w Dębe tworzy ona warszawski węzeł wodny. Śluza nosi imię inż. Tadeusza Tillingera, który był autorem koncepcji utworzenia połączenia żeglugowego od Żerania do Zegrza oraz autorem wielu innych projektów hydrotechnicznych. Śluza była intensywnie eksploatowana w latach 60. i 70. XX wieku jako droga transportu kruszywa i zboża. Obecnie największe znaczenie ma dla ruchu turystycznego. W sezonie letnim korzysta z niej statek, pływający do Serocka.
Targówek
Waga kolejowa
Na końcu ulicy Bieżuńskiej, która odchodzi od Radzymińskiej przy bloku z muralem "Człowieczy los", można odnaleźć nieużywane tory licznych bocznic. Znajduje się tam też tajemnicza, opuszczona budka strażnicza, a przed nią zapomniana waga kolejowa.
Służyła ona do ważenia wagonów towarowych opuszczających teren Zakładów Przemysłu Tłuszczowego przy ul. Radzymińskiej, potocznie nazywanych przez mieszkańców Zetpetami. Ten jeden z ostatnich - i największy - reliktów przemysłowego charakteru Targówka, jeszcze do 2012 roku produkował bogaty asortyment spożywczych tłuszczów. Co roku po żniwach przed bramą ustawiały się kolejki ciężarówek z plonami. Z zakładów unosił się charakterystyczny zapach margaryny wyczuwany głównie przez przyjezdnych, bo mieszkańcy przez lata już się na niego uodpornili.
fot. Praska Ferajna
ZPT w Warszawie zostały w 2009 r. zostały połączone z Zakładami Tłuszczowymi w Kruszwicy, a w 2012 r. działalność produkcyjną przeniesiono w kwietniu do zakładu w Karczewie, należącego do spółki Bunge Polska.
Targówek
Rogatka Terespolska
Rogatka Terespolska jest najmniej znaną z warszawskich rogatek. Budynki te znajdujące się przy dawnych granicach miasta, służyły do pobierania opłat celnych i drogowych. Ten niewielki ceglany budynek jest obecnie ukryty przy wybrukowanym, ślepym początku ulicy Księżnej Anny.
Obecny ciąg ulic Grenadierów - Podskarbińskiej i Księżnej Anny, wytyczony podczas budowy Twierdzy Warszawa, nosił nazwę Szosy Wojennej. Łączyła ona Fort XI "Grochów" z Fortem XII "Utrata".
Po powiększeniu granic Warszawy z dniem 1 stycznia 1891 roku o Kamionek, Szmulowiznę i Nową Pragę należało zbudować rogatki w nowych lokalizacjach. I właśnie w tym czasie powstała Rogatka Terespolska przy nieistniejącym obecnie wiadukcie kolejowym, gdzie przecinały się linie Terespolska i Nadwiślańska. Koszt budowy typowego, ceglanego pawilonu rogatki wynosił około 4000 rubli.
Pawilon rogatki wzniesionej na Utracie jest niemal identyczny jak budynek Rogatki Bródnowskiej przy ulicy 11 listopada. Warto podkreślić, że ulica Księżnej Anny zachowała na tym odcinku historyczny bruk, pamiętający czasy Twierdzy Warszawa.
Praga Północ
Napisy rosyjskie na ulicy Borowskiego
Mur z czerwonej cegły ciągnący się wzdłuż ul. Borowskiego na Pradze na pierwszy rzut oka wygląda niepozornie. Obecna ul. Borowskiego wytyczona została około 1970 roku. Wcześniej mieszczące się tutaj zabudowania stanowiły pierwotnie stajnie, a później magazyny broni i amunicji koszar stacjonujących tu żołnierzy rosyjskich.
fot. Praska Ferajna
Swoją tajemnicę elewacja z czerwonej cegły budynku przy ul. Tadeusza Borowskiego 2 odkrywa dopiero po bliższym przyjrzeniu mu się. Na długości kilkudziesięciu metrów na wysokości wzroku człowieka pojawiają się wyskrobane cyrylicą napisy sprzed ponad stu lat. Możemy odczytać pojedyncze słowa jak "modlitwa", "warta" czy "durak" (dureń), ale większość z nich to imiona, nazwiska i daty - najczęściej z początku XX wieku.
fot. Praska Ferajna
Napisy na murze wydrapywali - zapewne z nudów - żołnierze pilnujący magazynów koszar 2. Orenburskiego Pułku Kozaków, który stacjonował tu do 1915 roku. Wiemy dzięki nim, że niejaki Michaił Nikiforow pilnował koszar w 1910 roku, a Iwan Łazur w 1914. Podobnych wpisów są dziesiątki.
Praga Północ
Ząbkowska 12 - Mezuza
Kamienica przy Ząbkowskiej 12 (nr hip. 217) powstała ok. 1900 r. W 1872 r. posesja należała do Zysia Jurmana, a w 1930 r. właścicielem był M. Hirszbein.
Mezuzy umieszcza się na drzwiach wejściowych do mieszkania. W kamienicy na Ząbkowskiej 12 mezuza wisiała na wejściu do budynku, a co za tym idzie "obejmowała" wszystkie lokale - czyli cała kamienica musiała być zamieszkiwana przez Żydów.
Aleja 1000-lecia
Pierwsze plany Alei Tysiąclecia pojawiły się w Warszawie w latach 60. XX wieku. Pierwotnie miała ona stanowić fragment obwodnicy Pragi - trasy szybkiego ruchu, łączącej Wał Miedzeszyński z rondem Żaba.
Aleja, jak nazwa sama wskazuje, miała upamiętniać 1000-lecie chrztu Polski z 966 r. Do dziś jedynymi zrealizowanymi obiektami na planowanym przebiegu arterii są: blok mieszkalny o bardzo intrygującym numerze 151 oraz tajemnicze konstrukcje w okolicach Dworca Wschodniego.
Praska Ferajna
Są to wiadukty, na których znajdują się perony nr 6 i 7, pod którymi trasa widmo miała przebiegać. Planowano tutaj stworzyć węzeł przesiadkowy, budując bezpośrednie zejścia z peronów do Alei Tysiąclecia.
Szans na powstanie Alei Tysiąclecia prowadzącej od Wału Miedzeszyńskiego do ronda Żaba dziś praktycznie nie ma. Natomiast wciąż rozważany jest nieco krótszy wariant Trasy Tysiąclecia biegnący od ulicy Grochowskiej do ronda Żaba.
Praga Południe
Budynek Ośrodka Wychowania Fizycznego przy Podskarbińskiej 11
To obiekt szczególny. Jego projekt powstał w 1939 r. Przez swój żelbetowy szkielet, poziome pasy okien, częściowe uniesienie na smukłych filarach i wygięty niczym łupina dach ma wiele wspólnego z dziełami papieża nowoczesnej architektury, Le Corbusiera. Jego wartość podnosi nazwisko projektanta - Macieja Nowickiego (1910-1950).
Współpracował on z czołowymi architektami świata przy planach gmachu ONZ, wygrał konkurs na układ urbanistyczny stolicy indyjskiego stanu Pendżab - Chandigarth, a miejsce w podręcznikach architektury dała ma hala Paraboleum w amerykańskim mieście Raleigh. Budynek przy Podskarbińskiej zaprojektował ze Zbigniewem Karpińskim, późniejszym głównym autorem tzw. Ściany Wschodniej ulicy Marszałkowskiej.
W 1950 r., razem z amerykańskim urbanistą Albertem Mayerem Nowicki zaczął projektować nową stolicę indyjskiej prowincji Pendżab - Czandigarh. Niestety w sierpniu 1950 r. samolot, którym zaledwie 40-letni Nowicki wracał w Indii, rozbił się na egipskiej pustyni. Hindusi uznali, że jedyną osobą, która może godnie zastąpić Macieja Nowickiego, jest sam Le Corbusier. I to jemu zlecili ten projekt.
fot. Praska Ferajna
Nie licząc przebudowanej willi rodziców, budynek Orła przy ulicy Podskarbińskiej to jedyne dzieło Macieja Nowickiego w Warszawie i jedno z nielicznych na świecie. Ten genialny architekt został nazywany pionierem architektury drugiej połowy XX wieku przez francuskie L'architecture d'aujourd hui.
Gdyby nie jego przedwczesna śmierć, zapewne stworzyłby więcej unikalnych i wyjątkowych obiektów, które - tak jak konstrukcja hali w Raleigh - wyprzedzałyby swój czas i nadały nowe znaczenie pojęciu nowoczesności.
Rembertów
Kawęczyńskie Zakłady Cegielniane "K. Granzow" SA
Dom mieszkalny dla pracowników - ul. Chełmżyńska 168
W 1863 r. w Kawęczynie na wykupionym 63-hektarowym terenie, obfitującym w wyśmienitą glinę, Kazimierz Granzow założył nowoczesną cegielnię. Sprowadził do niej maszyny i zatrudnił kilkudziesięciu robotników. Wkrótce zakład ten stał się jedną z największych wytwórni cegły w nie tylko okolicach Warszawy, ale i w Królestwie Polskim.
Kawęczyńskie zakłady 12 razy zdobywały złoty medal na międzynarodowych wystawach, a cegły z nich pochodzące były wykorzystywane w największych inwestycjach budowlanych przełomu wieków. Produkty cegielni Granzowa wykorzystano przy budowie kanałów Lindleyowskich, gmachu Teatru Wielkiego i Wielkiej Synagogi na Tłomackiem. Trudno o lepszą reklamę.
To właśnie legendarna jakość materiałów pochodzących z Kawęczyńskich Zakładów Ceramicznych jest przyczyną niebywałego sukcesu Kazimierza Granzowa. Jego cegły miały najlepszą wytrzymałość na nacisk w czasach, gdy w prasie pojawiały się informacje o katastrofach budowlanych, będących efektem zastosowania niskiej jakości budulca. Kawęczyńskie zakłady 12 razy zdobywały złoty medal na międzynarodowych wystawach, a cegły z nich pochodzące były wykorzystywane w największych inwestycjach budowlanych przełomu wieków. Produkty cegielni Granzowa wykorzystano przy budowie kanałów Lindleyowskich, gmachu Teatru Wielkiego i Wielkiej Synagogi na Tłomackiem. Trudno o lepszą reklamę.
W tym czasie przy zakładach w Kawęczynie rozpoczął Granzow budowę wzorowego osiedla dla robotników. Składało się nań kilkanaście piętrowych domów, mieszczących 170 dwu- i trzyizbowych mieszkań. Około 1896 r. mieszkało już w nich 650 osób. Przy kompleksie mieszkalnym powstała infrastruktura gospodarcza i kulturalna, w postaci pawilonów handlowych ze sklepami i pralnią oraz odrębne budynki dla czytelni, ochronki dla dzieci i szkoły. Na styku z osiedlem, w niewielkiej odległości od zakładów, w latach 1888-1890 powstała rezydencja według pomysłu właściciela. Była to eklektyczna willa, z czasem opatrzona adresem ul. Chełmżyńska 16 o elewacji wykonanej całkowicie z różnokolorowej cegły klinkierowej, ułożonej w geometryczne wzory. Dodatkową ozdobę stanowiła okrągła wieżyczka. Przetrwała ona do lat 90. XX w.
Kawęczyńskie cegielnie były zmechanizowane, posiadały 7 silników o mocy 190 KM każdy, wprawiały w ruch m.in. mieszadła, czerpaki, taśmociągi, zasilały też w energię elektryczną hale, magazyny, podwórza oraz osiedle robotnicze i rezydencję. Zakłady reprezentowały najwyższy poziom światowy. Stąd znakomita większość warszawskich budowli, wzniesionych na przełomie XIX i XX w., powstała z cegły pochodzącej z Kawęczyna.
Wszyscy pracownicy zakładów, bez względu na zajmowane stanowiska, byli ubezpieczeni na koszt firmy od następstw nieszczęśliwych wypadków, ognia i kradzieży, co wówczas jeszcze nie stanowiło obowiązującej normy przy zatrudnieniu. Wymienione zdobycze socjalne upowszechnione zostały na ziemiach polskich dopiero po odzyskaniu niepodległości. Wówczas oferowały je wyłącznie dobrze prosperujące firmy o ustabilizowanej sytuacji ekonomicznej.
Kawęczyńskie Zakłady Cegielniane "K. Granzowa" SA przetrwały okupację. Produkowały cegły, dziurawki, dreny, klinkier, szamoty i rury kamienne. Miały na swoim koncie 12 złotych medali za jakość wyrobów, przyznane na międzynarodowych wystawach przemysłowych. Dzisiaj, w części zachowane zabudowania, ciągnące się od ul. Chełmżyńskiej wzdłuż Strażackiej, są rozbierane. Ostatnio została rozebrana legendarna Granzówka - rezydencja Granzowa w Kawęczynie, która w okresie powojennym mieściła różne instytucje publiczne, m.in. przedszkole.
Rembertów
Dom Podoficerski autorstwa Juliusza Żurawskiego - ul. Gierczak 6
fot. Praska Ferajna
Budynek mieszkalny dla podoficerów przy ul. E. Gierczak 6 całkowicie odbiega swoją architekturą od pozostalych budynków mieszkalnych na terenie Akademii. Powstał w 1934 tj. w czasie kiedy architektura polska odchodziła od form klasycystyczno-dworkowy ku funkcjonalistycznej architekturze modernistycznej. Zaprojektowany został przez jednego z najwybitniejszych ówczesnych architektów środowiska warszawskiego - Juliusza Żórawskiego, twórcy "szklanego domu" na ulicy Mickiewicza.
Budynek składa się z dwóch prostokątnych dwutraktowych i trzykondygnacyjnych skrzydeł, stykających się pod szeroko rozwartym kątem. Do każdego z nich przylega prostopadle jednotraktowe skrzydło boczne o planie węgielnicy. Skrzydła boczne są nieco wyższe. Całość została wybudowana z szarej cegły cementowej, materiału popularnego wśród budynków mieszkalnych wznoszonych przez Fundusz Kwaterunku Wojskowego.
fot. Praska Ferajna
Budynek zarówno w kompozycji, jak i detalach wykazuje dość duże zróżnicowanie Główne osie fasady tworzą piony klatek schodowych środkową podkreśla dodatkowo płytki, zaokrąglony ryzalit. Akcentami pionowymi są także zgrupowane podwójnie (po sześć) okna. W dolnej kondygnacji skrzydeł środkowych oraz na całej powierzchni skrzydeł bocznych architekt uplastycznił powierzchnię lica muru wysunięciem przed nią co drugiego lub trzeciego rzędu cegieł. Ten dekoracyjny detal występuje również między oknami klatek schodowych. Gzymsy kordonowy i wieńczący są w postaci gładkiego pasa z cegły tzw. wiśniówki, podobnie jak i ozdobne obramienie portali. W sposób wysoce oryginalny architekt rozwiązał okna poddasza nadając im formę szczelin, które sprawiają wrażenie jakby blankowania.
Wesoła - kościół pw. Opatrzności Bożej
Kościół parafialny w Wesołej został ufundowany przez ziemianina i mecenasa sztuki, księcia Emanuela Bułhaka, do którego wówczas należała znaczna część gruntów w miejscowości. Ofiarował on na cel budowy rozległy teren na wyniosłej wydmie, górującej w owym czasie nad osiedlem.
Projekt kościoła stworzył włoski architekt i badacz sztuki antycznej Luigi Malgherini. Według woli fundatora obiekt został stworzony na wzór wczesnochrześcijańskich świątyń budowanych w basenie Morza Śródziemnego.
fot. Praska Ferajna
Budowę rozpoczęto w 1934 roku. Kościół stanął w stanie surowym w 1939 roku. Dopiero jednak po II wojnie światowej został konsekrowany i przeznaczony na potrzeby kultu religijnego. W 1979 roku nawa i prezbiterium świątyni zostały gruntownie przebudowane, ozdobione polichromiami i ikonami drogi krzyżowej Via Crucis autorstwa profesora Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie, Jerzego Nowosielskiego.
Wystrój kościoła Opatrzności Bożej w Wesołej to fantastyczne dzieło Jerzego Nowosielskiego z połowy lat 70. XX w.
Po wojnie nikt jednak nie potrafił zaaranżować jej wnętrza. Znajomi artyści podpowiedzieli proboszczowi, że problem może rozwiązać tylko Nowosielski.
Emanuel Bułhak chciał, by jego kościół przypominał wczesnochrześcijańską świątynię. Ks. Stefan Wysocki zamierzał uszanować te plany. Prof. Jerzy Nowosielski najlepiej czuł sztukę tamtego czasu.
Wiosną 1975 r. artysta był w Warszawie i przy okazji odwiedził Wesołą. Przez dwie godziny oglądał kościół, mierzył krokami, sprawdzał proporcje. Na koniec powiedział: "Zgoda".
Kuba Atys/ Agencja Gazeta
Do roboty zabrał się już w lecie. Przyjechał z asystentem. Ponieważ ma lęk wysokości, tworzył malowidła tylko na dole, zaś jego asystent wspinał się po rusztowaniach i tam malował według wskazówek mistrza. Tak powstały np. geometryczne wzory na suficie.
Najpierw powstały polichromie w absydzie - półokrągłej wnęce za ołtarzem. U góry wyłonił się wizerunek modlącej się Matki Bożej (Oranty), niżej - na czerwonym tle - orszak świętych. Postacie mają ciemne twarze i wschodnie szaty. Wyglądają jak na starych greckich ikonach. Reakcje parafian były różne.
- Ta agresywna czerwień wywołała szok. Dopiero kiedy nad ołtarzem umieściliśmy krzyż, ludzie trochę się uspokoili - relacjonuje ksiądz Wysocki.
Na ścianach przy wejściu do kościoła Nowosielski odtworzył sceny z życia Matki Bożej: zwiastowanie, narodzenie Chrystusa, ucieczkę do Egiptu. Wcześniej planował tu duże przedstawienie Sądu Ostatecznego, ale przeszkodził mu betonowy chór. Ograniczył się do cyklu skromniejszych malowideł. W "Zaśnięciu" duszę Maryi pokazał jako małą lalkę. I znów w Wesołej mówiono, że proboszcz wprowadza do kościoła sztukę prawosławną.
fot. Kuba Atys/ Agencja Gazeta
Jerzy Nowosielski malował polichromie, ale też zaprojektował posadzkę, witraże, żyrandole, nową aranżację przestrzeni. To jego autorskie dzieło - spójne i skończone. Krytycy sztuki szczególnie wysoko cenią namalowane na drewnie stacje Drogi Krzyżowej -doprowadzone niemal do abstrakcji obrazy Męki Pańskiej.
- Proszę spojrzeć na Chrystusa przed Piłatem. On jest tu sam, bez żadnego wsparcia. Ten widok zawsze mnie porusza - zdradza nam spotkana parafianka.
Dla prof. Nowosielskiego Droga Krzyżowa była wyzwaniem. Jako człowiek prawosławny nigdy wcześniej nie malował tego cyklu. Kiedy proboszcz dostarczył mu deski na obrazy, zastrzegł, że nie ma koncepcji i może za rok - dwa coś wymyśli. Przed Wielkim Postem parafia skierowała do niego list.
- Napisaliśmy, że będziemy go wspierać modlitwą - mówi były proboszcz.
Profesor odpisał: "Znalazłem koncepcję". Za motyw przewodni posłużył mu mur Jerozolimy. Jest obecny we wszystkich scenach. Zaraz po Wielkiej Nocy gotowa Droga Krzyżowa przyjechała do Wesołej. Po trzech latach wnętrze kościoła było gotowe.
- A ja nie miałem pieniędzy, żeby autorowi zapłacić. Poprosiłem o rozłożenie na raty - ciągnie opowieść ksiądz Wysocki. - Jerzy Nowosielski tylko się uśmiechnął: "Ja nie żyję z kościołów. Mam pensję profesorską, a jak potrzebuję więcej, to sprzedaję obraz. Niech to będzie mój prezent".
fot. Kuba Atys/ Agencja Gazeta
Wkrótce kościół Opatrzności Bożej stał się słynny w całej Polsce. Przyjeżdżały wycieczki. Wystrojem świątyni zachwycali się badacze sztuki współczesnej.
W 2000 r. ks. Wysocki wystąpił do służb konserwatorskich o umieszczenie w rejestrze zabytków wystroju kościoła.
Od kilku lat w Wesołej jest nowy proboszcz - ks. Zbigniew Wojciechowski. Z początku na dzieło Nowosielskiego patrzył nieufnie. Chciał "oswoić" wnętrze.
Proboszcz dał się przekonać, by nic nie zmieniać. Poparł wniosek swego poprzednika o wpisanie dzieła Nowosielskiego do rejestru zabytków. Wystrój kościoła i kaplicy to dziś jedne z najmłodszych zabytków w Polsce.
Wesoła - bunkier - MG-Kassematte Regelbau 514
W latach 1915-1916 Niemcy otoczyli Warszawę od strony wschodniej systemem bunkrów i umocnień, zwanym "Brückenkopf Warschau" (Przedmoście Warszawy). Obejmował on umocnienia, położone na ciągu wydm od twierdzy Zegrze i Ryni nad Narwią przez Strugę, Zielonkę, Rembertów, Starą Miłosną, Majdan, Wiązownę, Józefów aż do Wisły.
Władze polskie postanowiły utrzymać te umocnienia, lecz ludność miejscowa, mimo pewnego dozoru tych stanowisk, rozszabrowała w większości niszczejące budowle (zwłaszcza ich elementy metalowe). Władze wojskowe, widząc niebezpieczeństwo agresji bolszewickiej na Polskę, powstrzymały jednak degradację tych umocnień i postanowiły wykorzystać je do obrony stolicy. Po zakończeniu działań wojennych popadły w zapomnienie i nie były właściwie konserwowane czy rozbudowywane.
Od wiosny 1941 r. na terenie Wesołej i miejscowości sąsiednich władze okupacyjne wybudowały kilka bunkrów, wzmacniając w ten sposób starą linię Przedmościa Warszawy (Brückenkopf Warschau).
Do dziś w pobliżu dawnego szpitala MSW przy ul. Niemcewicza można znaleźć pozostałości MG-Kassematte Regelbau 514. Był to schron bojowy (tradytor) o wymiarach 9 x 10m z sześcioosobową załogą.
Do jego budowy użyto materiałów najwyższej jakości, które przywożono do stacji Wesoła drogą kolejową, a następnie specjalnie zbudowaną kolejką wąskotorową (z małym parowozem!) wzdłuż obecnej ul. 1. Praskiego Pułku i Niemcewicza do samego bunkra. Wzdłuż wschodniej części ul. Niemcewicza ułożono betonowe płyty, które do chwili obecnej są podkładem pod istniejącym asfaltem.
fot. Praska Ferajna
Podczas walk w 1944 r. pomieszczenie bojowe zostało wysadzone przez wycofujących się żołnierzy niemieckich, co spowodowało wyrwanie płyty pancernej, a następnie w ciągu wielu lat bunkier został niemal całkowicie zasypany przez piasek wędrującej wydmy, na której był posadowiony.
Wawer
Kirkut w Radości
Cmentarz żydowski został założony około 1917 roku u zbiegu obecnych ulic Izbickiej i Kwitnącej Akacji przez Gminę Wyznaniową Żydowską w Falenicy. W okresie międzywojennym służył jako miejsce pochówku dla zmarłych z okolicznych miejscowości, między innymi Falenicy, Wawra i Wiązowny.
fot. Praska Ferajna
W dn. 13 stycznia 1927 r. mieszkańcy Radości wystąpili z wnioskiem do władz świeckich o likwidację cmentarza. Kilka tygodni później specjalna komisja dokonała lustracji cmentarza.
Po wizji lokalnej, powołując się na bliskość m. in. studni na posesji państwa Grochowskich oraz przewidywany rozwój letniska Radość w kierunku wschodnim, komisja uznała za konieczne zamknięcie cmentarza. 19 października 1927 r. Starostwo Powiatowe Warszawskie wydało decyzję o zamknięciu cmentarza. Postanowienie to zostało zaskarżone przez żydowską gminę.
Sprawa ciągnęła się przez kolejne lata i znalazła się swój finał prawdopodobnie dopiero pod koniec lat 30. Pochówki okolicznych Żydów zaczęto organizować na nowo założonym cmentarzu w pobliskim Aleksandrowie.
"Powstał na początku XX wieku. Jeszcze przed 1939 rokiem przeszedł w prywatne ręce i przestano na nim chować zmarłych. Niegdyś otaczał go ceglany mur. Dziś z ogrodzenia przetrwały resztki. Tuż obok wznosi się ceglany budynek cmentarza. Chyli się ku ruinie, ale jeszcze trwa. Gorzej z nagrobkami. Może jeszcze jakieś tkwią schowane głęboko pod ziemią. Ale między drzewami wypatrzyć można zaledwie cztery macewy. Najstarszy z zachowanych nagrobków upamiętnia B. P. Szkolnikowa, zmarłego 16 maja 1926 roku. Na innym z grobów czytamy napisy po hebrajsku i po polsku: Mozes Eisenberg, zmarł IX 1930. Płyty nagrobne są skromne, upamiętniają ludzi raczej ubogich. Tylko na jednym wyryto otwarte dłonie w geście błogosławieństwa. To znak dziedzictwa rodu umieszczany na grobach kohenów - potomków arcykapłana Aarona, którzy tym gestem błogosławią zgromadzonych w synagodze podczas niektórych nabożeństw" - pisali Jerzy S. Majewski i Tomasz Urzykowski w "Gazecie Stołecznej" z 31 października 2003 roku.
Wawer
Cmentarz ewangelicki w Aleksandrowie
Cmentarz powstał w drugiej połowie XIX wieku i funkcjonował do wybuchu drugiej wojny światowej, o czym świadczą zachowane nagrobki z inskrypcjami w języku niemieckim i polskim.
Pod sam koniec XVIII wieku Jan Alojzy Potocki, właściciel dóbr Wiązowna, sprzedał swój majątek Józefowi baronowi de Maltzahn z Meklemburgii. Z Meklemburgii właśnie i z Pomorza pochodzili koloniści zasiedlający osadę - Aleksandrów. Istniała szkoła, kościół i cmentarz.
fot. Praska Ferajna
Gdy wybuchła I wojna światowa, część z nich została tam wysiedlona. Wrócili w 1918 roku, ale dwie dekady później praktycznie wszyscy wyjechali do hitlerowskich Niemiec. Już w 1939 roku cmentarz został praktycznie wyłączony z eksploatacji. Zachowało się tu 17 nagrobków, a właściwie szczątków po nich.
A oto mapka ze wszystkimi miejscami.