Sytuacja epidemiologiczna w Polsce zmienia się praktycznie z dnia na dzień, niestety na gorsze. W środę i czwartek resort zdrowia poinformował o najwyższej od początku epidemii liczbie przypadków zakażenia, a dodatkowo minister zdrowia Adam Niedzielski na konferencji prasowej przekazał, że system ochrony zdrowia jest na granicy wydolności.
W ostatnich dniach w całej Polsce doszło do kilku sytuacji, w których pacjenci zmarli w trakcie przewozu karetką - tak było w przypadku 61-latka z Siemiatycz czy 70-latki z Sanoka. Ponadto 65-latka z Oświęcimia czy 76-latek z Tarnowa zmarli z powodu braku dostępnych karetek. Tym razem jednak nie zabrakło transportu czy sprzętu medycznego - w pojeździe jednego z zespołów warszawskiego pogotowia ratunkowego rozładował się akumulator.
W sieci pojawiło się nagranie, na którym słychać moment zgłoszenia dyspozytorom przez zespół awarii pojazdu. - Sytuacja kompletnie niezwiązana z pacjentem, bo pani czuje się całkiem dobrze jak na lata i covida. (…) Padła nam karetka, prawdopodobnie to akumulator, więc tak sobie siedzimy i potrzebowalibyśmy wsparcia. Może by to z kabli odpalić? Jesteśmy przebrani i skontaminowani - mówią ratownicy.
Użytkownicy aplikacji Zello, którzy nasłuchiwali warszawskiego pogotowia, postanowili natychmiast zareagować. "Czy jest ktoś w stanie podjechać na ul. Filtrową i odpalić karetkę z kabli rozruchowych?" - zapytano w serwisie społecznościowym Wykop.
Po zamieszczeniu wpisu w serwisie i udostępnieniu nagrania z radia, jeden z internautów postanowił pomóc. Mężczyzna nasłuchiwał medyków na zainstalowanej "dosłownie godzinę wcześniej" aplikacji.
"Nie ma się czym chwalić, po prostu byłem w pobliżu i akurat miałem kable oraz narzędzia. Podziękowania należą się również dwóm osobom, które przyjechały z pomocą po mnie" - napisał.
Stołeczni ratownicy następnie skontaktowali się z dyspozytorami, aby poinformować o zaistniałej sytuacji. - Jakiś postronny człowiek specjalnie przyjechał do nas z kablami. Żyjemy, działamy - przekazali.