Powoli klaruje się sytuacja w Szkole Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie. Na kwarantannie przebywało tam 16 podchorążych, ale u 10 z nich wykryto koronawirusa. Wcześniej placówka poza np. organizowaniem kwarantanny, nie podejmowała innych kroków, bagatelizując epidemię. W mediach padały nawet zarzuty, że studentów odprawiano z kwitkiem, a kierownictwo miało oskarżać ich o "symulowanie" objawów COVID-19.
W piątek sytuacja stała się jednak poważna, bo poza 10 zakażonymi, na terenie uczelni przebywa ponad 350 osób, w tym właśnie studenci.
Czytaj więcej: Koronawirus w Szkole Głównej Służby Pożarniczej, 10 studentów zakażonych. Jest wniosek o dymisję
Tego samego dnia, gdy o wszystkim zrobiło się głośno, do szefa MSWiA złożono prośbę o odwołanie dr Jarosława Zarzyckiego z funkcji prorektora-zastępcy Komendanta ds. operacyjnych Szkoły Głównej Służby Pożarniczej. Zawnioskowali o to rektor-komendant uczelni dr Paweł Kępka i Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej Andrzej Bartkowiak.
W sobotę uczelnia podjęła w końcu adekwatne do sytuacji kroki. Poinformowała, że po konsultacjach zdecydowano o "przeprowadzeniu testów genetycznych" u wszystkich podchorążych, którzy przebywają na terenie szkoły, a także funkcjonariuszy szkolnej Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej oraz kadry. Tego samego dnia rozpoczęło się pobieranie próbek do testów.
Cały budynek zostanie zdezynfekowany. Natomiast jak podaje RMF FM, wyniki badań mają być znane w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin.
Po otrzymaniu wyników osoby zdrowe mają opuścić uczelnię - w jej budynkach mieszkają podchorążowie - i wrócić do domów. Pozostali zostaną w swych pokojach
- opisuje rozgłośnia.
SGSP podkreśla natomiast, że podchorążowie, u których wykryto koronawirusa, zostali odizolowani od reszty osób, a ruch osobowy na uczelni został ograniczony.