Szpital przy ul. Banacha w Warszawie został zamknięty, bo u jednego z pracowników administracji wykryto koronawirusa. Z nieoficjalnych informacji RMF FM wynika, że chodzi o pracownika administracji, który niedawno wrócił z Włoch, a koronawirusa wykryto wcześniej u jego żony. Zakażony pracownik w ostatnich dniach przychodził do pracy - dlatego w szpitalu podjęto szczególne środki bezpieczeństwa.
Zatrudniony w szpitalu prof. Zbigniew Gaciong przyznał w rozmowie z TVN24, że placówka jest obecnie całkowicie zamknięta - nieczynne jest również wejście na izbę przyjęć.
Pracownik administracji szpitala jest zakażony wirusem, w związku z czym osoby najbliższego kontaktu są poddawane badaniom. Zamknięcie szpitala powoduje, że wejście i wyjście z niego jest czasowo wstrzymane. Wszyscy pracownicy, jak sprawdziłem wśród swoich koleżanek i kolegów, czują się znakomicie
- powiedział w rozmowie z TVN 24.
Jak dodał, na razie jest ustalane, ile dokładnie osób miało kontakt z zakażonym pracownikiem.
Mieli z nimi kontakt pracownicy administracji i lekarze, między innymi kierownicy klinik, szef oddziałowych, wszyscy ci, którzy uczestniczyliśmy w spotkaniach. Jeżeli popatrzeć na ryzyko zakażenia, to odnosząc je na przykład do mojej osoby, ryzyko jest minimalne, bo nie zbliżałem się do administracji na odległość bliższą niż dwa metry
- przyznał Gaciong.