"Czekam wraz z 2 kolegami z zespołu 18h na wyniki Naszego pacjenta który zataił informację lub dyspozytor po prostu nie zapytał [...]. Wiecie co zabawne.... że mamy czekać te 18h w karetce.... od 5h NIKT nie przyszedł zapytać Nas o to czy mamy co jeść i pić... wyznaczono Nam toaletę w budynku" - relacjonowała w poniedziałek ratowniczka Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego "Meditrans" w Warszawie.
Z doniesień TVN Warszawa wynika, że w podobnej sytuacji znalazły się jeszcze dwa zespoły ratowników medycznych. W poniedziałek wieczorem tymczasową kwarantanną objęto łącznie osiem pracowników pogotowia. O tym, co się stało, opowiedział dziennikarzom dyrektor warszawskiego pogotowia Karol Bielski.
- Jedno zdarzenie miało miejsce przedwczoraj (w niedzielę - red.) wieczorem. Zespół ratownictwa medycznego po poprawnie zebranym wywiadzie na temat stanu pacjenta i objawów pojechał do pacjenta. Po 20 minutach, jeden z członków rodziny pacjenta, dodajmy: lekarz z wykształcenia, poinformował, że to miejsce i osoby są objęte kwarantanną. Zespół został odizolowany decyzją sanepidu - powiedział Bielski.
Dyrektor warszawskiego pogotowia zaznaczył, że odizolowani ratownicy mieli dostęp do stacji wyczekiwania na ul. Woronicza, gdzie mogli korzystać z sanitariatów, kuchenki, stolika, krzeseł i łóżek polowych. Około godziny 12 w poniedziałek załoga otrzymała wyniki badań pacjenta. Okazało się, że nie jest ok zakażony, dlatego zostali zwolnieni z kwarantanny. W izolacji wciąż pozostawały jednak dwa inne zespoły.
- Personel tych karetek osobiście powiadomił sanepid, że mogli mieć kontakt z nosicielami koronawirusa. Dostali bezpośrednio od sanepidu polecenie wyizolowania się od innych osób. Pierwsze informacje wskazywały, że te wyniki mogą być dosyć szybko po około czterech godzinach. Niestety, wieczorem po kilkunastu godzinach oczekiwania wciąż ich nie było - powiedział Karol Bielski.
Pogotowiu pomogła Państwowa Straż Pożarna, która postawiła dla ratowników ogrzewany namiot wyposażony w łóżka polowe, w którym mogli odbyć przymusową izolację. Dyrektor warszawskiego pogotowia zaznaczył, że choć początkowo mówiono, że na wyniki testów na koronawirusa czeka się cztery godziny, z czasem okazało się, że może to trwać nawet półtora dnia. Bielski zauważył także, że pod Nowym Dworem Mazowieckim uruchomiono placówkę, do której można kierować osoby odbywające kwarantannę, ale pogotowie nie może podjąć takiej decyzji bez zgody sanepidu.
- Znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji. Rozumiem stres i frustrację załóg objętych kwarantanną. Proponujemy im na bieżąco pomoc, kanapki, wodę i dostęp do sanitariatów (...) Jako służby sanitarne chyba nie byliśmy do końca przygotowani na taką skalę działań. Ratownicy są tą służbą, która działa na pierwszej linii frontu, są wystawieni na ryzyko - mówił Bielski
We wtorek wieczorem jedna z załóg ratowników medycznych doczekała się wyników. Pacjent, z którym mieli kontakt, nie zakaził się koronawirusem, więc medycy zostali zwolnieni do domów. Trzeci zespół wciąż czekał na wyniki. W kolejce oczekujących jest już także kolejna ekipa ratowników.
We wtorek o komentarz w sprawie warszawskich ratowników izolowanych w karetce pogotowia poproszono wiceministra zdrowia Waldemara Kraskę.
- W Ministerstwie Zdrowia jestem odpowiedzialny również za ratownictwo medyczne i te sprawy są mi bliskie. Zwłaszcza, że niemal całe życie spędziłem jako lekarz, chirurg, również jeżdżący w karetce. O przypadku warszawskim dowiedziałem się kilka godzin temu i jestem trochę zdziwiony postępowaniem dyrekcji. Będę dziś rozmawiał z dyrektorem warszawskiego pogotowia i zapytam o uzasadnienie takiego postępowania - zapewnił Kraska na antenie TVN24.
Kraska zwrócił się też z apelem do pacjentów, prosząc, aby informowali dyspozytorów i ratowników o ewentualnym wcześniejszym kontakcie z osobą zakażoną lub podejrzewaną o zakażenie koronawirusem.
- Wtedy ratownicy mają szansę na zastosowanie innych środków ochrony. Nie narażajmy najbardziej newralgicznego obecnie elementu służby ochrony zdrowia. Wiemy przecież, że ratownicy jeżdżą w tym trudnym momencie również do pacjentów z innymi dolegliwościami - mówił Kraska.
Przeczytaj także: