W czwartek napisaliśmy o historii pani Zofii i jej rodziny. Ona, jej ciocia i mama próbowały dodzwonić się do Kliniki Okulistycznej w Wojskowym Instytucie Medycznym na ul. Szaserów w Warszawie. Wspólnie wykonały prawie 300 telefonów do rejestracji - żaden nie został odebrany. Na miejscu okazało się, że przy okienku rejestracji nikogo nie ma, a mimo to telefon nie był odbierany.
Problemy z rejestracją do szpitali, klinik i przychodni mają oczywiście nie tylko warszawiacy. Świetnie to udowadniają wasze komentarze. Piszecie, że takie same sytuacje zdarzają się w Poznaniu, Krakowie, Wrocławiu, Białymstoku, Lubaniu, Gdańsku, Katowicach. Nie ma chyba miasta w Polsce, w którym nie byłoby podobnej sytuacji.
Pani Ewelina z Białegostoku pisze, że kiedyś dzwoniła 70 razy. W końcu pojechała osobiście. "Zajeżdżam, a tam pani w rejestracji przekłada papierki z miejsca na miejsce, a telefon dzwoni i dzwoni, no bo po co odbierać?" - pisze.
Zdaniem Sabiny to norma. Mówi, że kiedyś zmęczona dzwonieniem też pojechała do swojej przychodni osobiście. Stanęła przed kontuarem, wybrała numer - nadal zajęte. Dlaczego? "Pani recepcjonistka gada przez telefon z koleżanką!" - tłumaczy.
Pani Dorota pokazała nam screen z telefonu, na którym widać, że ona w ciągu jednego poranka dzwoniła 166 razy. Żadne z połączeń nie zostało odebrane.
Telefoniczna rejestracja do przychodni Fot. Archiwum prywatne
Dziecko cztery miesiące, gorączka, kaszel. Dzwonię, aby je zarejestrować - po 32 telefonach (sygnał w większości wolny, ale nikt nie odbiera), ubieram dziecko, zamawiam taxi i jadę do przychodni wściekła. W międzyczasie mąż nadal dzwoni - bezskutecznie. Na miejscu okazuje się, że przed gabinetem sześć osób, a przed rejestracją pusto. Za okienkiem dwie panie, telefon terkocze, ale przyciszony, żeby "nie przeszkadzał". To było 31 lat temu. Nie mogę uwierzyć, że takie rzeczy dzieją się do dziś
- pisze pani Lucyna.
Zdaniem części z naszych czytelników brak możliwości rejestracji przez telefon to wina osób, które pracują w recepcjach szpitali i przychodni.
Pracowałam w rejestracji. Odbieranie telefonów przez panie przyzwyczajone do rządzenia numerkami 30-40 lat temu wciąż NIE ISTNIEJE! Nowoczesne placówki medyczne posiadają dwie rejestracje, telefoniczną i bezpośrednią. Rejestracja online praktycznie w ogóle nie istnieje. W takich dużych placówkach powinien istnieć dyżur telefoniczny - wtedy byłoby pięknie. Niestety wciąż pokutuje zasada pacjenta, który z czekoladą musi sobie załatwiać numerek
- pisze pani Justyna.
Podobnego zdania jest pan Bartosz. "W przeważającej części w rejestracji siedzą sobie panie dożywające emerytury i im się nie chce" - pisze.
Naszą historię zobaczyła także pani Ewelina, która także podzieliła się swoimi doświadczeniami z rejestracją do szpitala.
Jak nie odbierają trzy razy to już nie dzwonię. Zawsze oddzwaniają sami i pytają, co się dzieje. Zazwyczaj odbierają jednak za drugim razem i nie ma problemu... Dodam, że od kilku lat mieszkam w Szkocji i jestem wdzięczna, że nie muszę użerać się już ze służbą zdrowia
- pisze.
No cóż. Miejmy nadzieję, że kiedyś polska służba zdrowia dogoni zagranicznych sąsiadów.
Gazeta.pl to nie tylko polityka i gospodarka, ale też tematy lokalne, poruszające problemy mniejszych społeczności, bliższe ludziom. Poświęć trzy minuty i pomóż nam lepiej zrozumieć, o czym chcesz czytać. Kliknij tutaj, żeby rozwiązać krótką ankietę.