W poniedziałek wyszło na jaw, że Artur K. w ciągu ostatnich dwóch lat uzyskał aż 90 przepustek. W 2004 roku został skazany na 15 lat więzienia za zabójstwo swojej ówczesnej partnerki.
8 września dokonał kolejnej zbrodni. Gołymi rękoma udusił swoją kolejną partnerkę 35-letnią Monikę K. i jej 3-letniego syna Oskara. Mężczyzna do mieszkania przy Nowowiejskiej przyjechał wprost z zakładu półotwartego na Bemowie. Dostał przepustkę na jeden dzień.
Służba więzienna twierdzi, że resocjalizacja przebiegała bez zastrzeżeń. 40-latek ukończył szkołę, brał udział w licznych zajęciach i pracował. W sierpniu złożył wniosek o przedterminowe zwolnienie.
Dlaczego z wzorowego więźnia ponownie wyłoniła się bestia? Według Pawła Moczydłowskiego, byłego szefa Służby Więziennej to efekt "uśpionej czujności administracji więziennej, biurokracji i naiwności systemu".
Metrowarszawa.pl: Ktoś coś przeoczył, a może Artur K. doskonale tuszował swoje prawdziwe oblicze?
Paweł Moczydłowski: Facet poszedł do kryminału, bo już kiedyś zabił konkubinę. Mam wrażenie, że o tym zapomniano. Osoby odpowiedzialne za jego resocjalizację powinny ustalić czy zrobił to, bo kobieta miała na przykład dużo biżuterii, czy może dlatego, że mogło między nimi dojść do nieporozumienia.
Po co się zagłębiać w takie rzeczy, skoro resocjalizacja przebiegała wzorowo?
Obawiam się, że wszyscy podekscytowani jego dobrym zachowaniem zapomnieli sprawdzić jednego, jak ten człowiek radzi sobie w stresowej sytuacji.
Jak można to sprawdzić?
Na przykład wystarczyło kilka razy odmówić mu wydania przepustki. Ciekawe jak zareagowałby wystawiony na stres, w sytuacji bez wyjścia. Być może wychowawca dostałby w mordę, ale wtedy wszyscy mieliby podane na tacy, jaki z niego aniołek.
Brak takiej wiedzy mógł doprowadzić do tragedii?
Nie mamy pełnych informacji o sprawie. Jednak w mojej ocenie kurator powinien w cztery oczy porozmawiać z dotychczasową partnerką Artura K. Szczerze zapytać czy to autentyczna miłość, wypytać jak się on zachowuje, kiedy ona mu się postawi, albo kiedy czegoś odmówi. Takie informacje są bardzo ważne, tym bardziej, że kiedyś przecież zabił już swoją jedną konkubinę. Wątpię czy taka rozmowa miała miejsce.
Kurator powinien dość skrupulatnie prowadzić wywiad środowiskowy.
Ale tak się nie dzieje. Kurator pojedzie raz czy drugi w miejsce zamieszkania osadzonego. Porozmawia z jego rodziną i znajomymi. Później już tam się nie garnie, tylko przez telefon dzwoni i dopytuje czy nic się nie zmieniło. Jak jest dobrze, to wysyła dokumenty do sądu i ma z głowy temat na jakiś czas. Z drugiej strony administracja więzienia nie ma narzędzi, żeby zweryfikować to, co ustali kurator.
Prokuratura na razie nie ujawnia jakim motywem kierował się sprawca. Mogło dojść między nimi do jakiegoś konfliktu?
Możemy tylko się domyślać, co tam się wydarzyło. Hipotez jest kilka, ale najbardziej prawdopodobne wydaje się, że między nimi właśnie doszło do nieporozumienia. Mógł między nimi wdać się jakiś fałsz, ta kobieta mogła się o czymś dowiedzieć, albo coś ukrywać.
Planowali ślub. Do zabójstwa doszło dokładnie dwa tygodnie przed ceremonią.
To tylko umacnia tezę, że doszło do jakiegoś konfliktu. Właśnie dlatego szalenie ważne było sprawdzenie, jak ten facet radzi sobie z emocjami. Świętoszkiem to może był, jak mu wszystko się układało. Jak coś nie szło po jego myśli, to zapewne był w stanie rozprawić się ze wszystkimi dookoła.
Artur K. swoim dobrym zachowaniem mógł uśpić czujność wychowawców?
Dokładnie tak. Wyszła na jaw uśpiona czujność administracji więziennej, do tego biurokracja i naiwność systemu. Temu mężczyźnie nawaliły emocje. Z dokumentów może i wyłania się obraz potulnego więźnia. W rzeczywistości ten człowiek mógł być chodzącą bombą i nie radził sobie z kontrolowaniem agresji.
*Paweł Moczydłowski jest kryminologiem i ekspertem ds. więziennictwa. W latach 1990-1994 Dyrektor Generalny i Dyrektor Centralnego Zarządu Zakładów Karnych w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Tydzień na Gazeta.pl. Tych materiałów nie możesz przegapić! SPRAWDŹ