Dziecko wołało matkę, ale była zbyt zajęta telefonem. Zareagowała dopiero, gdy chłopiec spadł pod siedzenia

Pasażerowie autobusu 120 byli świadkami niepokojącego zdarzenia. Matka zajęta swoim telefonem, ignorowała dziecko. W końcu chłopiec wpadł pod siedzenia. Zareagował tylko jeden ze współpasażerów.

Pan Marcin opisał na Facebooku swoją ostatnią podróż autobusem miejskim linii 120, gdzie był świadkiem niepokojącego zdarzenia. 

Telefon ważniejszy niż dziecko

Mężczyzna zauważył w pojeździe kobietę z dzieckiem. Pisze, że trudno było nie zwrócić na nich uwagi, bo chłopiec głośno domagał się atencji. "Chciał siku, wiedzieli o tym wszyscy pasażerowie, poza szanowną mamusią" - relacjonuje. Mimo to kobieta miała być niewzruszona - cały czas patrzyła w telefon i ignorowała prośby dziecka. 

Z letargu wyrwało ją dopiero ostre hamowanie autobusu, przez które chłopiec spadł z siedzenia. "Kobieta zaczęła na niego krzyczeć, jedną ręką go wyciągała, w drugiej nadal dzierżyła telefon" - pisze pan Marcin. 

Na sytuację zareagował jeden z mężczyzn, który do tej pory siedział na tyle autobusu. "Wyrwał jej telefon i rzucił go na podłogę, krzycząc na cały pojazd" - relacjonuje pan Marcin. Stanowczo zwrócił jej uwagę, że jeśli nie ma czasu zająć się dzieckiem, powinna je oddać.

Doszło do ostrej wymiany zdań. Wspomniano nawet o wzywaniu policji. Ostatecznie kobieta razem z dzieckiem po prostu wyszła z autobusu. 

Pan Maciej uważa, że mężczyzna, który zwrócił uwagę kobiecie zareagował zbyt agresywnie, ale być może miał trochę racji. Spytał o to innych członków grupy na Facebooku. 

"Brawo dla tego pana"

Zdecydowana większość uważa, że pasażer zachował się właściwie. Są zdania, że na takie sytuacje trzeba reagować. "Miał dużo racji", "Brawo dla tego pana", "Gratulacje dla pana, który jako jedyny nie był obojętny na zachowanie mamy" - komentują użytkownicy Facebooka.

"Dziecko to priorytet i tyle w temacie! Autobus to niebezpieczne miejsce dla małego dziecka i trzeba nie mieć za grosz rozumu, by pozostawić je bez nadzoru" - napisała Alicja. 

Wielu z nich zwracało jednak uwagę na to, że mężczyzna podszedł do tematu zbyt brutalnie - nie powinien krzyczeć, ani rzucać telefonem kobiety. 

"Pani nie zajęła się dzieckiem, ale to nie powód do przemocy. Można zwrócić uwagę w kulturalny sposób i zmusić do refleksji. Jak widać zachowanie tego pana tego nie zrobiło. Agresja budzi agresję..." - skomentowała Małgorzata. 

Więcej o: