Chodzi o jednostkę straży pożarnej, która znajduje się przy ulicy Chłodnej na warszawskiej Woli.
Jak informuje Tvnwarszawa.pl, warszawiacy, który mieszkają w okolicy ulicy Chłodnej narzekają na sąsiedztwo jednostki ratowniczo-gaśniczej. Chodzi o to, że w niektóre noce budzą ich syreny wozów strażackich, które wyjeżdżają na interwencję. Woleliby, aby były one włączane trochę dalej od ich mieszkań.
Burmistrz Woli, Krzysztof Strzałkowski, postanowił pomóc mieszkańcom. Wystosował do jednostki pismo, w którym prosi, aby włączali sygnał dźwiękowy dopiero po wyjechaniu z remizy.
- Tu chodzi o dżentelmeńską umowę - mówi burmistrz Strzałkowski. I dodaje, że podobną umowę udało się zawrzeć m.in. ze Szpitalem Wolskim.
Odpowiedź jeszcze nie nadeszła, ale polityk z Woli liczy, że strażacy podejdą do prośby ze zrozumieniem i uda się szybko rozwiązać problem.
Warto przypomnieć, że w kodeksie drogowym nie ma jasnych regulacji dotyczących włączania sygnału dźwiękowego.
Bardzo podobny problem zasygnalizowała na początku roku radna PiS Agnieszka Soin. Stanęła w obronie mieszkańców Pragi-Południe, którzy mieszkają przy trasie, jaką codziennie przemierzają karetki jadące do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa przy ul. Saskiej. Im również przeszkadzały jadące "na sygnale" pojazdy. Soin dodawała, że mieszkańcy donosili, iż sygnały dźwiękowe są używane nawet wtedy, gdy ulice są zupełnie puste.
Narodowe Centrum Krwi zareagowało na interwencję radnej PiS. Zapewniło, że wszyscy kierowcy zostali przeszkoleni z zasad używania sygnałów dźwiękowych. Ponadto przy stanowisku odbioru krwi została wywieszona prośba do kierowców o zachowanie rozsądku i przestrzeganie przepisów.
Interpelacja radnej Soin wzbudziła jednak mieszane uczucia. Wiele osób krytykowało Soin za "uciszanie" karetek, które ratują ludzkie życie. Pisali m.in., żeby pani radna się puknęła w głowę lub przytaczali sytuacje, w których to ona mogłaby potrzebować pomocy i karetka nie byłaby w stanie przedrzeć się przez korki ze względu na brak sygnalizacji dźwiękowej.
Mieszkańcy Pragi-Południe byli jednak wdzięczni - dziękowali polityk, że się za nimi wstawiła i zapewniła im spokojne, cichsze noce.