Nowy blok ma powstać na małym skrawku zieleni między dwoma istniejącymi już budynkami przy zbiegu ulic Argentyńskiej i Kanadyjskiej. Od okien i balkonów mieszkańców będą go dzieliły zaledwie cztery metry. Sprawę opisała w wiadomości do naszego portalu pani Anna.
Gdy mieszkańcy wspólnot z ulic Argentyńskiej i Kanadyjskiej dowiedzieli się, że firma budowlana planuje postawić tuż pod ich oknami nowy blok, wynajęli radców prawnych i wielokrotnie składali skargi do sądów i wojewody mazowieckiego, chcąc cofnąć pozwolenie na budowę. Dotychczas wszystkie skargi były oddalane.
Mieszkańcy czekają teraz na kolejny wyrok sądu, który ma zostać ogłoszony 10 października. Wszystko wskazuje jednak na to, że budowa pod ich oknami ruszy lada dzień, bo na miejscu pojawili się już pierwsi robotnicy, a teren został ogrodzony przez firmę budowlaną.
Mieszkańcy nie zamierzają się poddawać. Okleili swoje okna transparentami i wyszli protestować na ulicę.
"Stop budowie", "Dość bezprawia!", "Chcemy słońca", "Nie dla celi bez okien", "Chcemy bezpiecznie żyć", "Nie dla betonowej dżungli!" - czytamy na transparentach, które wywiesili w ramach sprzeciwu mieszkańcy.
Zdaniem protestujących Saska Kępa to dzielnica, która dotychczas kojarzyła się z oazą spokoju i życiem z dala od miejskiego zgiełku. Nie zgadzają się na zrobienie ze swojego osiedla "betonowej dżungli i protestują przeciwko całkowitemu odcięciu ich od dopływu słońca. Twierdzą też, że budowa nie tylko znacznie pogorszy ich komfort życia, lecz także będzie bezpośrednio zagrażać ich bezpieczeństwu - teren, na którym stoją budynki, jest podmokły ze względu na bliskie położenie Wisły. Mieszkańcy boją się, że budynki zaczną się osuwać, gdy robotnicy rozpoczną budowę.
Przedstawiciele wspólnot mieszkaniowych z Argentyńskiej i Kanadyjskiej wciąż protestują i nie zamierzają się poddać. W czasie jednego z protestów zorganizowali konferencję prasową, podczas której przedstawili swoje obawy i apelowali o pomoc. Wsparcie zadeklarował Marek Jakubiak z Kukiz'15, który odwiedził ich podczas jednego z protestów.
"Jest moc! Balkony z banerami i transparenty i rzesza zdeterminowanych mieszkańców! Nie pozwolimy deweloperowi zająć kolejnego terenu!" - czytamy w relacji z akcji protestacyjnej na stronie komitetu Kukiz'15 na Facebooku.
Mieszkańcy zapowiadają, że nadal będą robić wszystko, by wstrzymać budowę pod swoimi oknami.
Przypominamy, że o problemie "ciasnego budownictwa" spowodowanego zmianą przepisów pisaliśmy w marcu tego roku. Dotychczas budynki mogły być stawiane w odległości nie mniejszej niż osiem metrów obok siebie. Zmieniły to nowe przepisy, które weszły w życie 1 stycznia 2018 roku - teraz budynki mogą dzielić zaledwie cztery metry. Dotyczy to również ścian z drzwiami i oknami.
- To sprawi, że łatwiej będzie budować budynki ciaśniej ustawione, co ma poprawić wartość zabudowy miejskiej - mówił Marcin Krasoń z Home Broker w rozmowie z Metro Warszawa. Jak dodał, nowe przepisy mogą sprawiać, że deweloperzy będą próbowali wykorzystać dostępne tereny jak tylko się da.
- Od kilkunastu lat buduje się "blok w blok", sąsiedzi mogą sobie zaglądać w okna, powstają bloki w różnorakich kształtach generujące tak zwane studnie, czyli obudowaną przestrzeń, gdzie dociera mniej światła, za to więcej dźwięku od sąsiadów - wyjaśnia Krasoń.
Jak dodał, w ostatnich latach niewiele się zmieniło. - Nowe osiedla są pod tym względem podobne do tych sprzed 10 czy 14 lat. Przepisy nie definiują odległości pomiędzy oknami, mówią jedynie o poziomie nasłonecznienia i odległości poszczególnych ścian od granicy działki - wyjaśniał.