Do tragicznego wypadku na moście Poniatowskiego doszło w sobotę wieczorem na wysokości Solca. Zginęła 17-latka, która jechała wiaduktem mostu na rowerze.
Miała jechać po chodniku wzdłuż mostu i nagle stracić równowagę - wtedy wpadła prosto pod samochód.
Wczoraj wieczorem Warszawska Masa Krytyczna postawiła w miejscu śmierci nastolatki tzw. ghost bike'a - symboliczny biały rower.
"Świętej pamięci rowerzystka" - czytamy na przywieszonej obok roweru kartce, która ma formę nekrologu.
Przedstawiciele środowiska rowerzystów po raz kolejny zwracają uwagę, że trasa wiodąca mostem Poniatowskiego jest bardzo niebezpieczna dla rowerzystów.
"Tyle razy mówiliśmy, że most Poniatowskiego jest śmiertelnie niebezpieczny dla rowerzystów. Że jezdnią kierowcy jadą "szybko i bezpiecznie", że część rowerzystów ze strachu jedzie chodnikami" - napisali.
Na wiadukcie jest buspas, ale rowerzyści nie mogą z niego korzystać. Na moście nie ma też ścieżki rowerowej, którą mogliby się przemieszczać.
Warszawska Masa Krytyczna wskazuje, że jazda ulicą na moście Poniatowskiego stanowi poważne zagrożenie dla rowerzystów, bo natężenie ruchu jest zbyt duże. Podobne opinie zamieszczają rowerzyści w komentarzach na Facebooku.
"Też często jeżdżę Poniatowskim i faktycznie niebezpiecznie jest jechać ulicą, bo auta jeżdżą tam zdecydowanie za szybko. A chodnik wąski, dodatkowo często nietrzeźwi wracający z plaży albo bulwarów" - napisał pan Bartek.
Inni dodają, że gdy z obawy przed szybko jeżdżącymi samochodami przemieszczali się po moście chodnikiem, otrzymywali mandaty od straży miejskiej.
"Jechałem chodnikiem, właśnie ze strachu i dla własnego bezpieczeństwa. Pieszych praktycznie nie było. Zatrzymało mnie dwóch wyjątkowo zawziętych strażników. Jeden z lubością kamerował. Ukarali mnie 50-złotowym mandatem" - opisał jeden z komentujących.
Rowerzyści twierdzą, że jeśli ruch rowerowy na moście Poniatowskiego nie zostanie zabezpieczony, dojdzie tam do kolejnej tragedii. "Sprawmy, by ta śmierć nie była na próżno" - apelują.