Zakłady autobusowe wybudowały lakiernię. Od prawie roku nie mogą z niej korzystać. Lakierników zatrudnili jako... ślusarzy

Skandal w Miejskich Zakładach Autobusowych. Pracownicy spółki nie byli w stanie odpowiednio przygotować się do działania lakierni. Zabrakło ważnych dokumentów, które zezwalają na emisję pyłów i gazów z zakładu do powietrza.

Miejskie Zakłady Autobusowe za półtora miliona złotych zleciły przebudowę pomieszczeń garażowych na lakiernię w zajezdni przy ulicy Ostrobramskiej. Prace zakończono jesienią ubiegłego roku. Od tego czasu zakład stoi zamknięty.

Sprawą zainteresował się miejski radny Dariusz Karczmarczyk, który o inwestycję zaczął dopytywać władze miasta. Odpowiedzi na jego interpelację udzieliła Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy.

Okazuje się, że oddanie inwestycji do użytku utknęło w biurokratycznej machinie. Pod koniec lutego tego roku, Mazowiecki Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska dopatrzył się braków w dokumentacji. Brakowało między innymi programu ochrony powietrza dla rejonu zajezdni oraz pozwolenia na emisję pyłów i gazów do powietrza.

Lakiernicy jako ślusarze

Dopiero w kwietniu miejska spółka rozpoczęła starania o odpowiednie zgody i zleciła przygotowanie ekspertyz. Jednak i tym razem wnioski był nie kompletne. Udało się je uzupełnić dopiero 12 czerwca.

Aktualnie MZA czeka, aż dostanie zgodę na emisję pyłów i gazów do powietrza. Dopiero po tym, będzie można uruchomić lakiernię.

Zanim jednak rozpoczęły się proceduralne boje, spółka zatrudniła lakierników do wykonywania drobnych napraw. Ponieważ lakiernia nie działa, to lakierników zatrudniono jako... ślusarzy.

„Czas poświęcony na wykonywanie prac malarski stanowi kilkanaście procent całkowitego czasu pracy pracownika. Z tego powodu są oni zatrudnieni na podstawie umowy o pracę na stanowisku ślusarz” – wytłumaczyła wiceprezydent Kaznowska.

W Oslo autobusy wyglądają zwyczajnie, ale mają niezwykłą moc. Jeżdżą na paliwie ze śmieci

Więcej o: