"Na każdym przystanku wpadały jak burza i biegły do miejsc siedzących. Gdyby nie laska, nie dałbym rady"

"Jako osłabiony człowiek dobrze zapamiętałem to stado żywotnych staruszek. Aż mi czasem głupio, że wychowałem synów w duchu szacunku do starszych, którym zawsze należy ustąpić miejsca" - pisze do nas pan Janusz.

W 2013 miałem udar mózgu, po ok. 4 miesiącach w szpitalu wypisano mnie na dalszą rehabilitację do domu. Miałem 45 lat i nie zamierzałem się jeszcze poddawać.

Po 2-3 miesiącach rehabilitacji rozpocząłem nawet samodzielne poruszanie się po Warszawie. Szybko przekonałem się, że muszę podróżować z drewnianą laską - nie, żeby się podpierać, ale żeby zasłaniać się przed napierającymi staruszkami.

Na każdym przystanku wpadały jak burza do tramwaju i biegły do miejsc siedzących. Ja niestety miałem mocno spowolnione ruchy i, gdyby nie laska, to nie dałbym rady zejść im z drogi. Jako osłabiony człowiek dobrze zapamiętałem to stado żywotnych staruszek. Aż mi czasem głupio, że wychowałem synów w duchu szacunku do starszych, którym zawsze należy ustąpić miejsca.

Komunikacja miejska to dziki teren walki, gdzie walczy się o przeżycie, a nie dżentelmeński obszar współżycia pokoleń. Bardzo mnie ten okres mojej niepełnosprawności zmienił.

Dla porównania powiem, że później, będąc we Wiedniu, gdy zrobiło mi się słabo na ulicy, jakiś starszy pan wprowadził mnie do restauracji i poprosił o szklankę wody dla mnie. Można? Widać można...

- pan Janusz.

Co o tym sądzisz? Napisz do nas: listy_do_metrowarszawa@agora.pl

Więcej o: