Autobus linii 168. Nie było przesadnego ścisku, ale sporo ludzi stało.
Trzy miejsca z tyłu autobusu zajmowało dwóch młodych chłopaków, koniec liceum lub początek studiów. Jeden z lewej strony, drugi z prawej, wesoło gawędzili. Miejsce między nimi było puste, ale tylko teoretycznie, bo rozsiedli się dość swobodnie.
Sytuacja musiała trwać co najmniej od paru przystanków. Tuż obok stało kilkoro pasażerów, którzy spokojnie mogliby to miejsce zająć.
Ponieważ nie jestem osobą, która się nadmiernie wstydzi lub waha, chwilę po wejściu do autobusu rzuciłem do chłopaków krótkie "sorry" i dałem do zrozumienia, że chcę usiąść. Wyglądali na mocno zaskoczonych. Nagle okazało się, że mogą usiąść normalnie, bez rozkroku szerokiego jak rów mariański. Usiadłem między nimi, wyciągnąłem gazetę, a oni momentalnie zanurzyli nosy w telefonach.
Kompletnie nie rozumiem, dlaczego niektórzy pasażerowie traktują miejsca w komunikacji miejskiej jak kanapę w knajpie. Nie dotyczy to tylko facetów siedzących w wielkim rozkroku czy starszych osób z reklamówką na siedzeniu obok. Robią to też kobiety, które bezrefleksyjnie zakładają nogę na nogę.
Ale jeszcze dziwniejsze jest dla mnie to, że inni pasażerowie mają opory, by zwrócić komuś takiemu uwagę lub po prostu wyraźnie zasygnalizować, że chcą to miejsce zająć. Wolą więc stać, nawet jeśli są zmęczeni, chorzy, dźwigają ciężkie torby.
Ludzie, więcej odwagi. Autobus, tramwaj, metro to nie strefa relaksu, ale wspólna przestrzeń, do której mamy równe prawo. Szanujmy się, ale egzekwujmy to, co nam się należy.
- Maciej
Co sądzisz o zachowaniu ludzi w komunikacji miejskiej? Napisz do nas: listy_do_metrowarszawa@agora.pl