'Tak' powiedziałem w Pałacu Szustra w parku Morskie Oko. Nieprzypadkowo [MOJA DZIELNICA]

Grzesiuk, Aloha, perkozy, piwa i kopiec PW, czyli Michał Proceente Kosiorowski, raper, animator i aktywista hip-hopowy opowiada o Mokotowie, który jest jego domem.

„Od ponad 30 lat mieszkam w tym samym miejscu, w 10-piętrowcu na Czerniakowie. Kopiec Powstania Warszawskiego widzę codziennie z okna. Był ze mną od samego początku. Jako dzieciak zjeżdżałem z niego na sankach, a śmiałkowie latali na paralotniach w miejscu, gdzie dziś są osiedla i most Siekierkowski. Kiedy pozwala na to pogoda, to moich gości zabieram właśnie na spacer na kopiec PW. Przejdźcie się tam, to zrozumiecie, o czym mówię.

Widok z okna na Kopiec Powstania WarszawskiegoWidok z okna na Kopiec Powstania Warszawskiego fot. Proceente

Zaraz obok jest Jeziorko Czerniakowskie, miejsce absolutnie wyjątkowe w całej Warszawie. Są łódki, plaża, kaczeńce i perkozy. Zupełnie jak na Mazurach, tylko w tło wbito biało-czerwone kominy elektrociepłowni Siekierki. Ciekaw mix przyrody i industrialu. Polecam zwłaszcza na randkę. Jest romantycznie.

W pięknych okolicznościach przyrody brałem także ślub. „Tak” powiedziałem w Pałacu Szustra w parku Morskie Oko. Wybór nie był przypadkowy. Moja żona jest graficzką, ja muzykiem, więc miejsce, gdzie znajdują się pomnik Matejki i akademia muzyczna wydało się idealne, tym bardziej że mam sentyment do tego parku jeszcze z czasów liceum. Skończyłem Cervantesa i z Zakrzewskiej jest tam chwila piechotą. To właśnie pod czujnym morskim okiem kształtowałem moją hip-hopową zajawkę...

Bardzo ważna w moim życiu jest ulica Tatrzańska. Nie chodzi o to, że obok jest biuro mojej firmy Aloha Entertainment. To symbol. Na tej ulicy wychował się Stanisław Grzesiuk, legendarny bard Czerniakowa. Czytałem jego książki, zwłaszcza mocno osadzone w realiach miasta „Boso, ale w ostrogach”. Jego twórczość zawsze inspirowała mnie jako artystę. W 2009 roku wydałem mixtape „T.O.A.S.T.” ze skitami (fragmentami) jego utworów. Miałem też zaszczyt współpracować z Kapelą Czerniakowską, która w linii prostej wpisuje się w spuściznę Grzesiuka. Pociąga mnie klimat jego utworów i zakodowana w tekstach pewna uliczna wykładnia życia.

Grzesiuk śpiewał piosenki wykonywane przez różnych miejskich grajków. Te szemrane piosenki to swoisty kodeks ulicy, który tworzył i tworzy do dziś tożsamość Dolnego Mokotowa. Teksty Grzesiuka są nośnikiem pewnych postaw czy cech charakteru, które są mi z różnych powodów bliskie, a dziś albo są na wymarciu, albo zamknięto je w skansenie obyczajowym. Grzesiuk śpiewał często o charakternych postaciach, które potrafiły właściwie wybierać. Opisywał też życie półświatka, speluny i w tym sensie był dla mnie protoplastą hip-hopu w Polsce – Tupac i Biggie działali w LA, Grzesiuk na Czerniakowie, też na „Zachodnim Wybrzeżu”...

Z Grzesiukiem łączy mnie też i to, że obaj nie jesteśmy warszawiakami z urodzenia. Moi rodzice przeprowadzili się, gdy miałem cztery lata. Wrosłem jednak w miasto, w dzielnicę i chłonąłem jej legendę. Mokotów stał się moim domem, a ja stałem się lokalnym patriotą. Od lat w wielu moich utworach wracam do różnych miejsc na Mokotowie i je portretuję. Posłuchajcie choćby mojej „Bezsenności”.

 

Ulicę Bartycką polecam z dwóch powodów. Po pierwsze, warto pojechać nią do końca nad Wisłę i zrobić sobie piknik nad dziką rzeką. Znajdziecie tam miejsca, o których nikt nie wie. Po drugie, mieści się przy niej mój ulubiony sklep z piwami regionalnymi, których jestem od lat fanem (a sam robię nalewki). Nagrałem nawet kiedyś kawałek z Kubą Knapem o tym („Alkohero”), a ekipa ze sklepu sprezentowała mi 20 piw...

Dolny Mokotów zmienia się wolno. Oczywiście powstają „żabki” i „biedronki”, ale ciągle działa bar Małgorzatka przy Czerniakowskiej. Przychodzą tam aktorzy starszej daty na rosół z wkładką. Kiedy chodziłem do Cervantesa, to byliśmy dobrzy w kosza. Po każdym wygranym meczu lądowaliśmy w Lotosie. Do dziś tam chodzę, nic się nie zmieniło. Nieco dalej jest również żywcem wyjęty z PRL-u Galeon, gdzie moja mama bawi się w sylwestra... To trwanie ma swój urok.”

embed

Jak do warszawskich domów trafia czysta woda? Odwiedziliśmy warszawskie 'Filtry'. Fascynująca historia

Więcej o: