- Ratuje się szpital pediatryczny naszym kosztem. Nam się zabiera, żeby dać innym – grzmi Katarzyna Korzeniewska ze związków zawodowych szpitala Dziesiątka Jezus przy ul. Lindleya. Od wielu tygodni razem z innymi związkowcami próbuje dowiedzieć się, co w zaciszu rektorskiego gabinetu planują władze Uniwersytetu Medycznego.
21 maja senat uczelni podjął uchwałę o połączeniu warszawskich szpitali przy Banacha, Żwirki i Wigury oraz Lindleya. Od 1 stycznia przyszłego roku mają tworzyć Uniwersyteckie Centrum Kliniczne z siedzibą przy Banacha. Lecznice przy Żwirki i Wigury i Lindleya będą filiami centrum. Główny powód to oszczędności.
Cofnijmy się do 2015 roku. We wrześniu otwarto szpital pediatryczny w nowym budynku przy ulicy Żwirki i Wigury. Koszty utrzymania ogromnego kompleksu poszybowały mocno w górę, co znacząco zwiększyło dług. Na koniec ubiegłego roku wynosił prawie 400 milionów złotych, z czego 160 mln złotych należne jest pięciu parabankom.
W 2016 roku szpital opracował plan naprawczy. Miała być to podkładka pod kredyt z Banku Gospodarstwa Krajowego na częściową spłatę zadłużenia. Bank odmówił, a szpital rok później opracował kolejny plan naprawczy. Krótko po tym, bankowcy stwierdzili, że kredyt wchodzi w grę dopiero po połączeniu trzech szpitali zarządzanych przez Warszawski Uniwersytet Medyczny.
Równocześnie, WUM ogłosił publiczny przetarg na audyt oceniający działanie szpitali i wskazanie pomysłów na wyprowadzenie ich na prostą. Za ponad 200 tysięcy złotych opracowania podjęła się firma B4A Auditors. Serwis Metrowarszawa.pl dotarł do dokumentu.
Eksperci najgorzej oceniają sytuację szpitala przy Żwirki i Wigury. „Praktycznie nie ma szans na jakąkolwiek poprawę sytuacji finansowej tego szpitala, w obecnym stanie finansowym powinna zostać rozważona opcja jego oddłużenia powiązanego z restrukturyzacją lub likwidacją” – wyjaśniają eksperci.
Według audytorów postępująca zapaść finansowa to wina... ulokowania szpitala w nowym budynku na Ochocie o powierzchni ponad 80 tys. m kw. „Niepraktyczny z punktu widzenia celu, do którego został stworzony. Dużo przestrzeni niemożliwej do zagospodarowania, takiej jak hole, klatki schodowe, korytarze. Tak duży wzrost powierzchni skutkuje znaczącym wzrostem kosztów utrzymania i bieżącej eksploatacji budynku szpitala. Można stwierdzić, iż miało miejsce ewidentne przeinwestowanie” – czytamy w dokumencie.
Ustalenia audytorów potwierdza Marta Wojtach, rzeczniczka prasowa WUM. - Zadłużenie szpitala, w krótkiej perspektywie może zagrozić jego dalszemu funkcjonowaniu. Zmiana lokalizacji spowodowała dodatkowe konsekwencje, bardzo wysokie koszty eksploatacji – precyzuje Wojtach.
W szpitalu przy Lindleya zadłużenie sięga 184 mln złotych, a przy Banacha 265 mln złotych.
Pomysłów na poprawę sytuacji jest kilka. Pierwszym z nich jest połączenie administracji wszystkich trzech szpitali i stworzenie Centrum Usług Wspólnych. Związki boją się restrukturyzacji. - Zwolnienia będą na pewno. Uniwersytet zrobił rozeznanie, niewykluczone, że pracę straci nawet 600 osób – słyszymy od jednego ze związkowców. Kiedy pytamy o to rzeczniczkę WUM, stanowczo nie wyklucza zwolnień. Zapewnia jedynie, że „redukcja zatrudnienia nie będzie głównym elementem restrukturyzacji”.
- Codziennie do różnych związków zgłaszają się pracownicy. Pytają co dalej, nie wiedzą co ich czeka. Niektórzy są przerażeni - przyznaje Korzeniewska.
Pytań o dalsze losy lecznicy jest coraz więcej. W tym tygodniu związkowcy mają spotkać się z rektorem. - Uczelnia oficjalnie na razie przyznaje się do planów połączenia administracji. Co dalej? Nie wiadomo. Co z oddziałami, które się dublują? Co z oddziałami, które są na przykład tylko przy Lindleya? Czy nadal będą prowadzone? W końcu pytanie co z oddziałami ratunkowymi. Przecież NFZ nie będzie finansował aż trzech SOR-ów podlegających pod jeden duży szpital – pyta Korzeniewska ze związków zawodowych. Jak dodaje, połączenie administracji może nie wystarczyć.
Podobnego zdania są audytorzy. Według ich oceny, oprócz pozyskania nowych kontraktów z Narodowego Funduszu Zdrowia do budynku przy Żwirki i Wigury warto przenieść oddziały z Lindleya. Natomiast najmniej rentowne oddziały powinny być zamknięte. Jednak zastrzegają, że przed podjęciem ostatecznej decyzji należy wykonać szereg analiz.
- Dlaczego mamy być łączeni z finansowymi trupami. Niech łączą tylko tamte dwa, a nam dadzą spokój. Chcę, żeby na stare lata i mnie miał kto leczyć i gdzie – mówi jedna z lekarek z Lindleya w drodze do kolejnego pacjenta. - Walczymy o przetrwanie 117-letniej tradycji szpitala w tym miejscu. Te mury przetrwały wojnę, oby i pomysły rektora przetrwały – dodaje asystująca jej pielęgniarka.
- Jesteśmy przeciwni takiemu podejściu. Stawiamy weto dla ludzi, nie dla siebie – przekonuje Korzeniewska ze związków zawodowych szpitala przy Lindleya.
Jesteś pacjentem jednego ze szpitali? Co sądzisz na ten temat? Napisz do nas: listy_do_metrowarszawa@agora.pl