W Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego doszło do kradzieży woluminów z XIX wieku. Zdaniem rektora uczelni kradzież dotyczy około 80 dzieł. Jak ustaliła "Rzeczpospolita", przestępstwa dokonała para - kobieta i mężczyzna, w wieku ok. 20 lat. Grozi im do 10 lat pozbawienia wolności.
Według ustaleń dziennika para miała podawać się za Skandynawów i mówić po angielsku. Przy wyrabianiu karty bibliotecznej złodzieje podali swoje numery paszportów, natomiast niewykluczone, że były one fałszywe. Istnieje jednak szansa, że para popełniła duży błąd. Otóż osoby, które nie są studentami UW, za wydanie karty bibliotecznej muszą uiścić opłatę w wysokości 20 zł. Według "Rz" kobieta zapłaciła tę kwotę kartą płatniczą. Możliwe, że była ona prawdziwa, choć nie jest to jeszcze potwierdzone.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prokurator Szymon Banna przekazał w rozmowie z dziennikiem, że do kradzieży doszło 16 października 2023 roku. Zdaniem rektora uczelni prof. Alojzego Z. Nowaka kradzieże trwały prawdopodobnie od grudnia 2022 roku. Straty szacuje się na około 500 tys. euro.
- Książki wypożyczone przez kobietę i mężczyznę nie zostały zwrócone - poinformował prokurator. Wśród nich jest osiem tytułów wydanych w latach 1827-1842 na terenie Rosji. - Są to zbiory specjalne o szczególnym znaczeniu dla nauki. Wartość strat to nie mniej niż 200 tys. złotych, jednak jak wynika z informacji nadesłanych przez BUW, woluminy na aukcjach osiągają wyższą cenę i aby w pełni ich określić wartość, niezbędne będzie powołanie biegłego - przekazał prokurator Banna.
Jak informowaliśmy w Gazeta.pl, w związku z wydarzeniami rektor UW zwolnił dyrektorkę biblioteki Annę Wołodko. Prof. Alojzy Nowak opisał w oficjalnym oświadczeniu szczegóły procederu i broni swojej decyzji. Profesor uważa, że Wołodko powinna zareagować już w ubiegłym roku, kiedy dyrekcja biblioteki otrzymała informację z Komendy Głównej Policji, że prowadzi czynności w sprawie kradzieży zbiorów łotewskiej Biblioteki Narodowej. Jak się okazało, osoba, którą interesowały się służby, była w BUW dwukrotnie 8 listopada zeszłego roku i korzystała ze zbiorów, których kradzież odkryto 16 października 2023 roku.
"Powyższe informacje obrazują skalę zaniedbań w obszarze nadzoru nad drogocennymi zbiorami BUW. Pomimo posiadanych już w grudniu 2022 r. informacji z KGP oraz identyfikacji osoby korzystającej z zasobów BUW dopiero 16 października 2023 r. stwierdzono kradzież tych woluminów. Z wyjaśnień p. Dyrektor wynika wniosek, że w grudniu 2022 r. nie dokonano nawet podstawowej czynności, jaką powinno być sprawdzenie, czy nie doszło do kradzieży książek przez osobę wskazaną przez policję" - przekazał rektor w oświadczeniu.
Profesor poinformował także, że jedna z pozycji zamówionych przez złodzieja już 22 grudnia ubiegłego roku - po ponad miesiącu od jego wizyty - znalazła się na aukcji. "Rektor zarzuca, że przez 10 miesięcy - od grudnia 2022 r. do 16 października 2023 r. - biblioteka nie dokonała audytu zbiorów wydawnictw XIX-wiecznych, nie wdrożyła też należytych środków zabezpieczenia" - opisuje sprawę "Wyborcza". - Wiemy o przynajmniej trzech książkach, które już trafiły na rynek aukcyjny. W grudniu zeszłego roku pierwsza książka pojawiła się na aukcji, następna w kwietniu 2023 roku. Także część zapewne obecnych właścicieli będzie chciała je zwrócić, ale również trzeba podjąć próbę odzyskania ich, bo to była na pewno kradzież - mówił w piątek na antenie RMF FM dyrektor Biblioteki Narodowej Tomasz Makowski.