Choć Warszawa była niszczona sukcesywnie przez cały czas trwania II wojny światowej, a szczególne straty poniosła wraz z likwidacją Getta i w czasie Powstania, historycy szacują, że około 10-12 proc. (a niekiedy nawet do 20 proc.) zabudowy miasta uległo zniszczeniu już w pierwszych tygodniach wojny, we wrześniu 1939 roku.
Niemcy bombardowali wszystko - lotnisko Okęcie, dworce kolejowe, cmentarze, mosty i drogi wylotowe z miasta, szpitale oznaczone flagami Czerwonego Krzyża, gazownię na Woli, elektrownię na Powiślu, kościoły i synagogi, budynki mieszkalne i te o szczególnym znaczeniu, jak Zamek Królewski, pałac Brühla, Muzeum Narodowe, Teatr Wielki czy Politechnikę.
Najbardziej tragicznym dniem bombardowań był 25 września, zwany "czarnym poniedziałkiem" lub "lanym poniedziałkiem". Tylko tego dnia na miasto zrzucono 560 ton bomb burzących i 72 tony bomb zapalających.
Zrujnowaną Warszawę znamy zwłaszcza ze zdjęć z 1944-1945 roku i lat tuż po wojnie. W zbiorowej pamięci utrwaliły się widoki takie jak zrównana z ziemią dzielnica żydowska, zburzone mosty, całe kwartały wypalonych kamienic w Śródmieściu czy wolski Dziki Zachód. Ale zniszczenia po wrześniu 1939 roku już były pokaźne. Uwiecznił je m.in. Antoni Snawadzki, który własnym aparatem dokumentował szkody, ślady walk i ekshumacje zwłok.
Zniszczenia Warszawy w 1939 roku. Fotografie Antoniego Snawadzkiego Instytut Pamięci Narodowej
Snawadzki sfotografował m.in. ruiny szpitala Św. Ducha, zniszczenia budynków w miejscu dzisiejszego Pałacu Kultury i Nauki, okolic ówczesnego Dworca Głównego, alej Jerozolimskich, Emilii Plater, Marszałkowskiej czy Świętokrzyskiej.
Zniszczenia Warszawy w 1939 roku. Fotografie Antoniego Snawadzkiego Instytut Pamięci Narodowej
Fotograf został aresztowany w styczniu 1940 roku, jego dalszy los nie jest znany. Największą kolekcję zdjęć Snawadzkiego posiada Instytut Pamięci Narodowej.
Wiele budynków udało się odbudować po wojnie. Jednym z najważniejszych - choć wiele lat po wojnie - był Zamek Królewski. Zdjęcie płonącego zamku jest jednym z najbardziej znanych fotografii wojennych.
Zamek Królewski 19 września 1939 roku Domena Publiczna, Wikimedia Commons
Zamek miał zniknąć, taką decyzję wydał osobiście Adolf Hitler. Już krótko po kapitulacji Warszawy saperzy nawiercali w ścianach otwory na dynamit, ale ostatecznie budynek wysadzono dopiero w Powstaniu. Stare Miasto z Placem Zamkowym było kluczowe z punktu widzenia wcielania w życie nazistowskiego planu Pabsta. W miejscu Zamku miała bowiem stanąć Hala Ludowa lub Hala Kongresowa NSDAP, a zamiast kolumny Zygmunta - pomnik Germanii.
Po wojnie z Zamku Królewskiego pozostała sterta gruzu. Decyzję o jego odbudowie w 1971 roku, budowę całkowicie ukończono dopiero 14 lat później.
Na innej powszechnie znanej fotografii, a właściwie całej serii ujęć, uwieczniono gmach Prudentialu, pierwszy wieżowiec Warszawy. Zdjęcia pokazują eksplozję dwutonowego pocisku po uderzeniu w fasadę budynku pod koniec Powstania. Ale jeszcze we wrześniu 1939 r. ostrzał artyleryjski spowodował, że Prudential został częściowo spalony. W czasie okupacji budynek zachował funkcję biurowo-mieszkalną, był użytkowany przez Niemców.
"28 sierpnia 1944 budynek wytrzymał ciężki atak moździerza 'Thor'. Zmasowany niemiecki ogień artyleryjski poddał zwycięskiej próbie konstrukcję gmachu, która pomimo poważnych uszkodzeń przetrwała nieomal w całości. Wypalone wnętrza, wyrwy w elewacjach, niezłamany stalowy szkielet - kręgosłup górujący nad morzem ruin Warszawy stały się pomnikiem niezłomności i bohaterstwa miasta i jego mieszkańców żołnierzy - symbolem" - czytamy w karcie ewidencyjnej zabytku.
Atak na Prudential Sylwester Braun 'Kris' / Karta ewidencji zabytku
Szczególną kategorią zniszczonych budynków były szpitale. Tego rodzaje miejsca oznaczano symbolami Czerwonego Krzyża. Szybko zorientowano się, że Niemcy nie tylko nie omijają tych budynków przy bombardowaniach, ale wręcz atakują je celowo, dlatego symbole zdejmowano. W pierwszych tygodniach zniszczone zostały m.in. szpital praski, szpital Dzieciątka Jezus, szpital Ujazdowski, szpital św. Łazarza i szpital św. Ducha.
Ten ostatni mieścił się na ul. Elektoralnej i później znalazł się w granicach getta - jego ogrody były jedną z bardzo niewielu oaz zieleni. Jak wynika z dokumentacji z końca lat 50., budynek po wojnie był zniszczony w 60 proc. Częściowo odbudowano go w latach 1948-50, ale już nie na cele szpitala, a Domu Kultury.
Niemcy zrzucali też bomby na zabytkowe pałace - w części z nich urzędowały władze państwowe i miejskie. Zniszczone zostały m.in. Pałac Jabłonowski, gdzie urzędował prezydent Stefan Starzyński, Pałac Paca, Pałac Branickich, Pałac Krasińskich czy Pałac Lubomirskich. Ten ostatni został odbudowany po wojnie, a w latach 70. dokonano wyjątkowej operacji - budynek odcięto od fundamentów i obrócono na torach o prawie 80 stopni.
Nie zachował się i nigdy nie odtworzono Dworca Głównego. Monumentalny modernistyczny gmach stał na wysokości dzisiejszej stacji Warszawa Śródmieście, przed wybuchem wojny był niemal ukończony - latem 1939 roku wybuchł w nim dosyć poważny pożar, który uszkodził halę odjazdową i konstrukcję dachu. Kolejne uszkodzenia przyniosło bombardowanie we wrześniu.
Władze okupacyjne prowizorycznie odremontowały dworzec i od tego czasu działał pod nazwą Warschau Hauptbahnhof. Przez kolejne lata wojny budynek uniknął większych zniszczeń, ale po upadku powstania został wysadzony w powietrze przez oddziały Technische Nothilfe. Po wojnie szkielet budynku rozebrano, a obsługę pociągów przejął z założenia tymczasowy, ale będący głównym dworcem kolejowym przez ponad 20 lat dworzec Warszawa Główna przy Towarowej.
Dziś nie ma też śladu po zbudowanej na początku XX wieku perełce dzielnicy północnej - Pasażu Simonsa. W potężnym gmachu mieściły się dziesiątki sklepów, hotele, restauracje, teatr, sąd, a nawet siedziba żydowskiego klubu sportowego Makabi. Budynek został zbombardowany już we wrześniu 1939 roku, a w powstaniu broniono z niego Niemcom dostępu do Starego Miasta. 31 sierpnia 1944 roku budynek został ostrzelany z bombowców i zawalił się, pochłaniając życie kilkuset osób. Pasażu Simonsa nigdy nie odbudowano.
Szczególna, bo w pewnym sensie nadal niezakończona jest historia Gazowni Miejskiej na Woli. Z całego kompleksu między ówczesną Dworską (dziś Kasprzaka) a Prądzyńskiego we wrześniu zniszczeniu uległy m.in. zbiorniki gazu, domy pracowników i naftalenownia. Już w październiku gazownia wznowiła pracę, a pod koniec wojny Niemcy szykowali ją do wysadzenia. Ostatecznie zabudowań nie wysadzono i w niezmienionym kształcie służyły jeszcze wiele lat. Dziś największe zainteresowanie budzą charakterystyczne zbiorniki na gaz, zwane wolskim Koloseum. Jeszcze pod koniec lat 90. Andrzej Wajda przedstawił koncepcję, by w jednym ze zbiorników stworzyć panoramę Powstania Warszawskiego. Przy projekcie współpracował scenograf filmowy Allan Starski. Niedługo później ruszyła budowa Muzeum Powstania Warszawskiego w dawnej Elektrowni Tramwajowej i na "romantyczną wizję" Wajdy - jak nazwał ją Starski - nie starczyło miastu funduszy.
Grubo ponad stuletnie rotundy wciąż czekają na lepsze czasy. W lutym tego roku Sąd Apelacyjny zakończył trwający wiele lat spór o budynki - nie zgodził się na rozwiązanie umowy użytkowania wieczystego, czego domagało się miasto. Działka i budynki pozostają w rękach rodziny Biernackich, która nabyła je w latach 90. i długo nie prowadziła tam prac remontowych. W ostatnich latach wykonano jednak remont dachów i system odwodnienia, odbudowano i naprawiono gzymsy i w całości naprawiono elewacje. Właściciel planuje stworzyć tam Centrum Techniki i salę koncertową.