Wieczorem 20 września 2002 roku w restauracji Szemrana na rogu ulic Ząbkowskiej i Brzeskiej na warszawskiej Pradze Północ zamaskowani sprawcy dokonują zaplanowanej egzekucji na jednej z osób należących do konkurencyjnej grupy przestępczej. Padają strzały z automatycznej broni palnej, po których sprawcy uciekają. Na miejscu ginie 35-letni Krzysztof K., pseudonim "Hiszpan", dawny ochroniarz Wiesława Niewiadomskiego "Wariata", jednego z przywódców gangu ząbkowsko-praskiego.
"Wariat" wówczas nie żył już od czterech lat, został zastrzelony pod delikatesami na Pradze-Południe, gdy wchodził do samochodu. W połowie lat 90. "Wariat" był zamieszany w co najmniej dwie próby zamachów na życie Andrzeja Kolikowskiego, ps. "Pershing" z gangu pruszkowskiego. Młodszy z braci Niewiadomskich - Henryk, ps. "Dziad" siedział z kolei w więzieniu m.in. za podżeganie do zabójstwa Leszka Danielaka, ps. "Wańka" z konkurencyjnego Pruszkowa.
Strzelanina w Szemranej była odwetem tzw. grupy grochowskiej za zastrzelenie kilka tygodni wcześniej pod siłownią na Tarchominie jednego ze swoich członków - Artura Sz. Mężczyzna, który poniósł śmierć, był bliskim kolegą zatrzymanych - informuje Komenda Stołeczna Policji.
Od tych wydarzeń mija 21 lat. W tym czasie jeden ze sprawców ukrywał się poza granicami kraju. Wydano za nim międzynarodowy list gończy, który został zrealizowany na terenie Ukrainy. Aby doprowadzić go przed polski wymiar sprawiedliwości, wymagana była zgoda Prokuratury Generalnej innego kraju. W lipcu b.r. taka zgoda wpłynęła, dzięki czemu sprawcę doprowadzono do polskiej prokuratury, gdzie zostały mu postawione zarzuty, m.in. zabójstwa i działalności w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym. Prokurator skierował wniosek do Sądu Rejonowego dla Warszawy Praga-Północ o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania, do którego przychylił się sąd.
Drugi ze sprawców został namierzony i zatrzymany 9 sierpnia w Warszawie w miejscu pracy. Po ponad dwóch dekadach nie krył zaskoczenia wizytą policjantów. Zatrzymani sprawcy przebywają w areszcie śledczym, grozi im dożywocie. Postępowanie jest kontynuowane, śledczy nie wykluczają dalszych zatrzymań.
Dlaczego sprawę udało się rozwiązać po tak wielu latach? Trzy lata temu zajęli się nią policjanci stołecznego Archiwum X, czyli Zespołu do spraw niewykrytych zabójstw wraz z Prokuraturą Rejonową Warszawa-Praga Północ. Przeprowadzili ponowne badania laboratoryjne zabezpieczonego pierwotnie materiału dowodowego. Nowoczesne oprogramowanie komputerowe pozwoliło m.in. na ponowną analizę monitoringu. Dzięki temu udało się wytypować nowych świadków zdarzenia, co wzmocniło materiał dowodowy. "Po dwóch latach wnikliwej pracy pozwoliło to policjantom na wytypowanie sprawców, a prokuratorowi na wydanie postanowienia o przedstawieniu zarzutów" - czytamy w komunikacie policji.