"Psia Górka" to zielony teren na warszawskim Ursynowie w okolicy ulic Rosoła i Indiry Gandhi. Obecnie jest on przeznaczony - według planu zagospodarowania - na usługi zdrowia i zieleń urządzoną. Jednak w ratuszu złożono projekt, w którym wspomniany teren ma zostać zabudowany. Mieszkańcy protestują w tej sprawie.
Na miejscu pojawił się plakat z napisem: "Tu powstaje nowa inwestycja". Jak relacjonuje TVN24, na nim zostało dopisane czerwonymi literami: "Nie ma na to zgody". Radny dzielnicy Ursynów Mateusz Rojewski podkreślił, że jest to teren zielony, biologicznie czynny. - Zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego miały tutaj być usługi medyczne. Tymczasem nowe studium dla Warszawy, które jest obecnie na etapie wyłożenia, ma tutaj umożliwić kolejną zabudowę deweloperską albo raczej patodeweloperską - powiedział Rojewski, podkreślając, że teren zamieszkuje między innymi około 50 gatunków ptaków.
Jak relacjonował, radni Prawa i Sprawiedliwości napisali do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego list, w którym apelują o interwencję. Zapytano także, kto odpowiada za to, aby "wyrwać teren, który jest ostoją flory i fauny, który jest ostoją rekreacyjną i sportową dla mieszkańców". - Razem nie dopuścimy do patodeweloperki. Sprzeciwiamy się stanowczo takiemu zapisowi w studium dla Warszawy - zaznaczył. Jak mówił, w miejscu tzw. Psiej Górki mogą stanąć budynki nawet do 25 metrów. - Obecny plan miejscowy nie dopuszcza tutaj mieszkaniówki, ale komuś w ratuszu przyszło do głowy, że wytnie zieleń, przepłoszy zwierzęta i wejdzie sobie tutaj deweloper - powiedział samorządowiec.
Z kolei burmistrz Ursynowa mówi, że zarząd dzielnicy nie wyraża zgody na zabudowę mieszkaniową. - Obecnie w planie są zapisane usługi zdrowia i stoimy na stanowisku, że tak powinno pozostać - przekazał Robert Kempa w rozmowie z PAP.
Haloursynow.pl zwraca jednak uwagę, że to członkowie Prawa i Sprawiedliwości "w 2018 roku uchwalili tzw. Lex Deweloper, które otwiera furtkę do zabudowy mieszkaniowej tych terenów". Jak czytamy na stronie, "deweloperzy mają możliwość złożenia wniosku o uchylenie zapisów planu miejscowego (który na tym terenie akurat obowiązuje od 2002 roku i zabezpiecza przed "mieszkaniówką"), jeśli jest to zgodne ze Studium oraz mogą - za zgodą radnych miejskich - wybudować to, co chcą". - Jeśli rada miasta, a nie "rada deweloperska Platformy Obywatelskiej", się nie zgodzi, to nic tu nie powstanie. Po drugie, to Studium otwiera drzwi do uchwalenia nowego planu miejscowego, który może umożliwić wysoką mieszkaniówkę - powiedział w rozmowie z portalem Mateusz Rojewski, komentując sprawę.