Marsz to coroczne wydarzenie organizowane zostało przez Żydowski Instytut Historyczny imienia Emanuela Ringelbluma, którego dyrektorka Monika Krawczyk powitała uczestników wydarzenia, przypominając o skali niemieckich zbrodni popełnionych na warszawskich Żydach. - Szacuje się, że prawie 300 tysięcy Żydów mieszkających w warszawskiej dzielnicy zamkniętej zostało zamordowanych w obozach śmierci, zwłaszcza w Treblince - mówiła dyrektorka Żydowskiego Instytutu Historycznego. Dodała, że imiona tych osób w większości nie są znane.
Tegoroczny Marsz Pamięci jest szczególnie poświęcony żydowskim bojownikom, którzy 80 lat temu, w kwietniu 1943 roku rozpoczęli powstanie w getcie. Wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej Mateusz Szpytma podkreślał, że pamięć o tych Żydach, którzy chwycili za broń, ma szczególne znaczenie. Jak dodał, członkom Żydowskiej Organizacji Bojowej, Żydowskiego Związku Wojskowego i innych organizacji należy się szczególne uznanie za przeciwstawienie się niemieckiemu terrorowi pomimo beznadziejnego położenia.
W Marszu wzięli licznie udział mieszkańcy stolicy, między innymi Ewa Grodecka, która podkreślała, że czuje się w obowiązku pamiętać o warszawskich Żydach. - Co roku od kilku lat tu przychodzę. Chcę uczcić wszystkich, którzy zginęli w getcie, którzy byli zmuszeni tu żyć, którzy zginęli w Treblince - powiedziała.
W Marszu wzięła też udział Ewa Jałochowska. Mieszkanka Muranowa przypomniała, że w getcie zamknięto polskich obywateli wyznania mojżeszowego. "Trzeba o nich pamiętać" - powiedziała i dodała, że "my, mieszkańcy Muranowa mieszkamy na wielkim cmentarzu."
Od 22 lipca do 21 września 1942 roku z Umschlagplatzu, placu przeładunkowego przy ulicy Stawki, niemal codziennie odjeżdżały pociągi, wywożąc około 5 - 6 tysięcy osób do obozu zagłady Treblinka. Po zakończeniu akcji, w warszawskim getcie pozostało około 50 tysięcy Żydów, których Niemcy zamordowali w kwietniu 1943 roku.