W zeszłym tygodniu Anna Auksel-Sekutowicz, radna Warszawy, zwróciła uwagę na spacerujące po mieście dziki. "Coraz częściej na Białołęce można zobaczyć spacerujące dziki. Ostatnio miałam spotkanie z rodzinką z 12 maluchami. I coraz częściej informujecie drodzy mieszkańcy o takich spotkaniach w pobliżu Waszych domostw, co jest niepokojące i niebezpieczne" - napisała w mediach społecznościowych.
Radna z Koalicji Obywatelskiej poinformowała, że sprawę zgłosiła na Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego. "Już niebawem odbędzie się spotkanie ze wszystkimi służbami w ramach prac komisji w tym temacie. Rozmawiałam też z panią Magdaleną Młochowską - dyrektor koordynator ds. zielonej Warszawy. Potwierdziła, że do jej biura wpływa coraz więcej zgłoszeń w tej sprawie z Białołęki, Wawra i Wilanowa. Poprosiła także, aby wszystkie spotkania z dzikami zgłaszać na Warszawa 19115. Służby miejskie zawsze interweniują po takim zgłoszeniu" - dodała.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Andżelika Gackowska, wicedyrektorka Lasów Miejskich, w rozmowie z Polską Agencją Prasową potwierdziła, że jesienią liczba zgłoszeń o dzikach na ulicach miasta rośnie. Podobnie zresztą, jak liczba tych zwierząt. - To nie jest tak, że dziki przychodzą do miasta, bo wycinamy lasy. Te zwierzęta często lasu w ogóle nie widziały. One po prostu mieszkają w mieście. Śpią w zaroślach i na terenach zielonych, a w pobliżu domostw zdobywają pożywienie - powiedziała.
Jak dodała, dziki są bardzo inteligentne. Zapamiętują np. godzinę, o której dzieci dzielące się kanapkami wychodzą ze szkoły. - Potrafią zapamiętać nawet harmonogram odbioru odpadów bio i przyjść wieczorem lub nad ranem, by sprawdzić, czy mieszkańcy wcześniej wystawili worki - stwierdziła w rozmowie z PAP.
Wicedyrektorka Lasów Miejskich podkreśliła, że jedyne, co mogą zrobić służby w razie zgłoszenia, to płoszenie dzików z najbardziej uczęszczanych miejsc lub zaganianie ich do jednego z miejskich lasów. O ewentualnym ostrzale musiałby zdecydować prezydent miasta Rafał Trzaskowski.
Na to pytanie odpowiada policja. Jeśli człowiek nie został przez dzika zauważony, nie powinien wykonywać gwałtownych ruchów, lecz spokojnie się oddalić. "Jeśli dzik nas dostrzeże, najlepszym wyjściem jest stanąć w bezruchu. Ucieczka może sprowokować zwierzę do ataku, a biegnie on z prędkością nawet 10 metrów na sekundę. Dzik ma bardzo wyczulony węch (w odległości 500 metrów może wyczuć człowieka) oraz wyczulony słuch pozwalający usłyszeć pęknięcie gałązek, trzeszczenie śniegu a nawet szum tarcia ubrań. Słabością dzika jest wzrok, ponieważ zauważa tylko ruch" - podkreślają służby.
"Mieszkańcy powinni pamiętać, że zaniepokojona locha z młodymi jest bardzo agresywna. Warchlaków nie wolno dotykać, zaczepiać, łapać, ani tym bardziej atakować. Dzików nie wolno szczuć psami oraz dokarmiać. Zwierzęta pojawiają się w mieście szukając pożywienia. Jeśli je znajdują, wówczas do takiej sytuacji się przyzwyczają. Szczególną ostrożność należy zachować w lasach i na szlakach turystycznych, a także w miejscach, w których dziki niewiele wcześniej zryły teren. Nawet jeśli dzik wydaje się być oswojony, to wciąż pozostaje niebezpiecznym zwierzęciem. Nie wolno więc do niego podchodzić" - zaznacza policja.
Warszawski ratusz prosi o kontakt z pracownikiem ds. łowiectwa Lasów Miejskich pod nr tel. 600 020 746 lub 600 020 747, biuro jest czynne całą dobę. Można także zadzwonić do strażników miejskich pod numer 986.