Jak podaje tvnwarszawa.pl, do zdarzenia doszło w niedzielę nad ranem na ulicy Suwak. Z redakcją portalu skontaktowała się jedna z pasażerek. Jak opowiedziała, razem z koleżanką wracała z wesela. Na początku kobiety planowały wrócić oddzielnie, ale ostatecznie jedna z pasażerek anulowała swój przejazd i postanowiła wrócić ze znajomą na Mokotów.
- Razem ruszyłyśmy pod jej adres, przekonane, że jedziemy z jej aplikacją. Już na miejscu kierowca powiedział, że mamy zapłacić 50 złotych. Nie ma takiej możliwości, żeby cena za przejechany przez nas odcinek była tak wysoka. Powiedziałyśmy, że nie zapłacimy, bo mamy przejazd opłacony w aplikacji. Kierowca bardzo się zdenerwował i stał się agresywny. Mówił w obcym języku, krzyczał do nas, i nie był w stanie porozumieć się z nami po polsku czy po angielsku - mówi rozmówczyni portalu.
Dalej relacjonowała, że usiłowała z koleżanką ustalić, jak kierowca naliczył taką kwotę, ale nie mogły się porozumieć. - Nie miałyśmy przy sobie gotówki. Chciałyśmy wyjąć pieniądze z bankomatu, ale jak tylko wyszłyśmy z samochodu, on się na nas rzucił. Nie pozwolił nam nawet dojść do bankomatu, tylko od razu zaczął nas bić - powiedziała pasażerka.
Kobieta opowiedziała, że została popchnięta na ziemię. Jak mówiła, kierowca zabrał jej telefon, a następnie odjechał. Wcześniej miał poturbować także jej koleżankę. Kobiety zadzwoniły na 112. Policję wezwała też przypadkowa osoba, która przechodziła ulicą.
- Mężczyzna po chwili wrócił, oddał mi telefon i znów zaczął wrzeszczeć. Tym razem, że mamy zapłacić mu 500 złotych za rozbitą szybę w samochodzie - twierdzi pasażerka.
Portal opisuje, że po zajściu kobiety sprawdziły aplikację. Okazało się, że opłata za przejazd rzeczywiście nie została pobrana. "Został on wykonany przez innego kierowcę niż ten ze zlecenia. Prawdopodobnie pasażerki odebrał mężczyzna, którego kurs został w ostatniej chwili anulowany przez jedną z nich" - opisuje portal.
W wyniku szarpaniny pasażerka ma stłuczoną prawą rękę i nogę, otarcia i siniaki. Jeden palec ma złamany w kilku miejscach. Kobieta przeszła operację i jak mówi, "na chwilę obecną nie ma szans na powrót do pełnej sprawności".
Pasażerka poszła na policję. Jej zgłoszenie nie zostało przyjęte, ponieważ była pod wpływem alkoholu. - Kobieta zgłosiła się do nas w stanie po użyciu alkoholu, w związku z czym niemożliwe było przyjęcie zawiadomienia. Została pouczona o możliwości jego złożenia. W każdej chwili może to zrobić. Przyjmiemy wówczas zawiadomienie o przestępstwie i będziemy wyjaśniali tę sytuację - wyjaśnia w tvnwarszawa.pl Robert Koniuszy z Komendy Rejonowej Policji Warszawa II. Potwierdził też, że w niedzielę rano do centrum powiadamiania ratunkowego wpłynęły dwa zgłoszenia. - Policjanci podjęli interwencję w związku z awanturą pomiędzy kierowcą taksówki a pasażerką w związku z tym, iż nie chciała zapłacić za kurs - tak wynikało z treści zgłoszenia - mówi policjant. - Gdy patrol dotarł na miejsce, zgłaszającej już tam nie było. Policjanci zastali za to kierowcę, który wyjaśnił, że zamówiony został kurs, natomiast pasażerka miała nie uiścić opłaty, w związku z tym doszło między nimi do kłótni - dodał.
W rozmowie z tvnwarszawa.pl zajście komentuje rzeczniczka Ubera w Polsce. - Firma Uber ma politykę zerowej tolerancji dla przemocy. Jakiekolwiek agresywne zachowanie, spowodowane przez pasażera lub kierowcę, jest nie do przyjęcia i traktujemy je niezwykle poważnie - przekazała Iwona Kruk. - Gdy dowiedzieliśmy się o tej sytuacji, natychmiast zawiesiliśmy dostęp kierowcy do aplikacji. Jesteśmy także gotowi udzielić organom ścigania wszelkich informacji pomocnych w prowadzeniu śledztwa - dodała.