Ochota. Policjanci i ratownicy reanimowali pasażera autobusu. Teraz próbują ustalić jego tożsamość

Policjanci i ratownicy karetki pogotowia wspólnie reanimowali w czwartek pasażera miejskiego autobusu na warszawskiej Ochocie. Mężczyzna tracił oddech, przestał również reagować na bodźce. Na szczęście udało się przywrócić jego funkcje życiowe. Po reanimacji mężczyzna został przewieziony do szpitala, gdzie przebywa do tej pory. Nadal nie wiadomo, kim jest.

Policjanci wciąż próbują ustalić tożsamość pasażera warszawskiego autobusu, który 2 grudnia zasłabł w pojeździe i był tam reanimowany. Jak poinformowali, mężczyzna jest prawdopodobnie osobą w kryzysie bezdomności.

Zobacz wideo Policjanci reanimowali pasażera warszawskiego autobusu

Warszawa. Policjanci i ratownicy medyczni wspólnie przywrócili mężczyźnie funkcje życiowe

W czwartek po południu policjanci otrzymali zgłoszenie, że w jednym z miejskich autobusów znajduje się pasażer będący pod wpływem alkoholu. Gdy dotarli na miejsce, okazało się, że zgłoszenie dotyczy około 45-letniego mężczyzny, z którym nie da się nawiązać kontaktu, a on sam nie reaguje na żadne bodźce zewnętrzne i z wielkim trudem może samodzielnie oddychać.

"Funkcjonariusze natychmiast przystąpili do działania. Ułożyli pasażera na podłodze w autobusie i rozpoczęli udzielanie pierwszej pomocy. Na miejsce za pomocą radiostacji została wezwana karetka pogotowia" - relacjonowała policja. Funkcjonariusze prowadzili reanimację przez 15 minut - do momentu przyjazdu karetki. Medycy przejęli reanimację mężczyzny od policjantów i po 20 minutach przywrócono mężczyźnie funkcje życiowe.

Policjanci próbują ustalić tożsamość mężczyzny reanimowanego w autobusie. I chwalą kierowcę

Reanimowany na warszawskiej Ochocie mężczyzna został przewieziony do szpitala, gdzie wciąż się znajduje. Policjanci próbują ustalić jego tożsamość. Podejrzewają jednak, że mężczyzna jest osobą w kryzysie bezdomności.

Funkcjonariusze policji zwracają też uwagę na "prawidłowe zachowanie kierowcy autobusu". Kierowca zareagował bardzo szybko i dzięki temu służby ratunkowe dotarły na miejsce, zanim było za późno.

Więcej o: