W południe rozpoczęły się rozmowy wiceministra zdrowia Waldemara Kraski z ratownikami warszawskiego Meditransu. - Jako Ministerstwo Zdrowia zobowiązaliśmy się przeznaczyć odpowiednie środki do zabezpieczenia tych postulatów, które są zawarte w porozumieniu. W większości przypadków dyrektorzy stacji pogotowia ratunkowego podpisali porozumienia z ratownikami. Tam te karetki w tej chwili funkcjonują. Mamy niestety kilka miejsc w naszym kraju, gdzie karetki nie wyjeżdżają. To, co dzisiaj było przedmiotem naszych rozmów z ratownikami, którzy pracują w Warszawie, wynika z braku dialogu między pracodawcą a ratownikami - powiedział po spotkaniu Waldemar Kraska. Jak powiedział, w "w większości stacji w kraju dialog był i rozmowy się toczyły".
Wcześniej ratownicy Meditransu wystosowali pismo do marszałka województwa mazowieckiego Adama Struzika z apelem o odwołanie dyrektora stacji. Kraska na konferencji ocenił, że "to akt rozpaczy". - Oni chcą pracować, oni są gotowi nieść pomoc, ale potrzebują rozmowy i dialogu, a w tej chwili pan dyrektor przebywa na urlopie. Ta sytuacja nie jest komfortowa - powiedział.
Kraska odniósł się też do apelu warszawskich ratowników ws. wprowadzenia zarządu komisarycznego w pogotowiu. - To kolejny dowód na to, jak zdesperowani są ratownicy medyczni w Warszawie - powiedział wiceminister.
Wcześniej rzecznik MZ stwierdził w TVN24, że problemu w Meditransie "nie uda się już rozwiązać bez udziału ministerstwa i zdecydowanej interwencji marszałka województwa, który jest właścicielem Meditransu". - Zarzewiem tego sporu wydaje się być nieadekwatne wynagrodzenie dla ratowników po przyznanym przez Ministerstwo Zdrowia 30-procentowym dodatku wyjazdowym, który został ustalony w porozumieniu z komitetem protestacyjnym ratowników - powiedział. Andrusiewicz przekonywał, że resort przekazuje środki zgodnie z wrześniowym porozumienie. - Ale niestety w przypadku Warszawy dyrektor - wydaje się - nie spełnił oczekiwań ratowników wynikających z kwot przekazywanych przez ministerstwo. To znaczy, jeżeli w całym kraju widzimy, że te podwyżki dla ratowników już oscylują w granicach 60 złotych i stawka godzinowa oscyluje w granicach 60 złotych, to w Meditransie warszawskim dostali 40 złotych i stąd są zbulwersowani - mówił.
Piotr Owczarski, rzecznik Meditransu, wysłał mediom oświadczenie w sprawie wypowiedzi Andrusiewicza. "W związku z dzisiejszą wypowiedzią rzecznika Ministerstwa Zdrowia dla mediów o przekazaniu nam środków na realizację porozumienia MZ z ratownikami medycznymi z 21.09.2021 r. informujemy, że do chwili obecnej (tj. 04.10.2021 r., godz. 10.45) nie otrzymaliśmy ŻADNYCH środków finansowych na ten cel, a ponadto żadnych deklaracji zapewnienia finansowania tego porozumienia, aneksów itp." - czytamy. "Dodatkowo nie otrzymaliśmy również informacji na temat wysokości planowanych do przekazania środków, a także sposobu ich przekazania pomimo wystąpień w tym zakresie zarówno ze strony WSPRiTS 'Meditrans' SPZOZ jak i Związku Pracodawców Ratownictwa Medycznego" - podkreślił Owczarski.
Pismo w tej sprawie do Waldemara Kraski wystosował także dyrektor Meditransu Karol Bielski. Dyrektor pogotowia stwierdza, że Meditrans nie otrzymał środków na realizację porozumienia oraz żadnej deklaracji w tym zakresie. "Działanie wprowadzające w błąd mogą wpłynąć na eskalację protestu ratowników, a nie zmierzają do rozwiązania konkretnego problemu" - napisał Bielski.
Kraska przekonywał na konferencji, że "ministerstwo finansów przekazało odpowiednie środki do wojewodów". - Wojewodowie przekazują odpowiednie środki do poszczególnych stacji. Te pieniądze są. W tej chwili na mocy porozumienia dodatkowo zobowiązaliśmy się przekazać środki na dodatek wyjazdowy, 30-procentowy - podkreślił wiceszef MZ.
W konferencji wziął udział także przedstawiciel ratowników Meditransu. - Problem stoi po stronie pracodawców, którzy nie podejmują dialogu pomimo wynegocjowanego porozumienia. Jak poinformował, propozycja dyrekcji stacji była "niezgodna z zapisami porozumienia". - Z naszej strony to dążenie do eskalacji tego konfliktu, czego mamy przykład dzisiaj, gdy około połowa zespół na terenie Warszawy nie wyjeżdża - podkreślił.
Tymczasem niedługo przed konferencją Waldemara Kraski na placu Bankowym w Warszawie wylądował śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jak podaje TVN Warszawa, interwencja dotyczyła pracownika jednego z pobliskich urzędów, który uskarżał się na bóle w klatce piersiowej. Mężczyzna miał zasłabnąć. Wysłano do niego śmigłowiec, ponieważ brakowało karetki naziemnej. Według TVN Warszawa w stolicy i okolicach nie wyjechało 26 z 80 karetek.
21 września resort zdrowia podpisał porozumienie z ratownikami. Jak informowało ministerstwo, trójstronne porozumienie przywraca między innymi 30-procentowy dodatek wyjazdowy, zarówno dla ratowników zatrudnionych na umowy o pracę, jak i cywilno-prawne. Zgodnie z umową pracodawcy zobowiązali się, że ratownik zatrudniony na umowę cywilno-prawną nie może zarabiać mniej niż 40 złotych za godzinę. Waldemar Kraska mówił po podpisaniu porozumienia, że w sumie ratownicy medyczni mogą zarabiać około 12 tysięcy złotych miesięcznie. "Jeżeli dodamy 30-procentowy dodatek wyjazdowy, dodatki między innymi za to, że ratownik medyczny jest kierownikiem zespołu lub jeździ w zespole dwuosobowym, to daje w sumie kwotę około 60 złotych na godzinę. Przy założeniu, że ratownik medyczny pracuje około 200 godzin w miesiącu, będzie mógł zarobić około 12 tysięcy złotych" - mówił wiceminister zdrowia.
Przedstawiciel Komitetu Protestacyjnego Ratowników Medycznych Piotr Dymon powiedział, że to porozumienie w pełni go nie satysfakcjonuje. Dodał, że jest to kompromis wypracowany w ciągu ostatnich 4,5 roku. Dodał, że ratownicy medyczni będą obserwować realizację tego porozumienia i w razie niedotrzymania jego założeń, ratownicy wrócą do protestu.