O sprawie poinformowała na Facebooku Hanna Radziejowska, szefowa berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego, która opiekuje się chórem podczas jego pobytu w Polsce. Jak podkreśliła, wykonanie "Murów" miało być "akcją protestacyjną wobec drakońskiego wyroku 'sądu' w Mińsku" wobec opozycjonistów - Maryji Kalesnikawej i Maksima Znaka.
"Ochrona Złotych Tarasów wyszła w kilka osób i grożąc policją, zażądała natychmiastowego przerwania śpiewu pomimo prośby, że chodzi o jeden utwór" - relacjonowała Radziejowska. Jak dodała, kiedy ochroniarze usłyszeli, że piosenkę wykonują Białorusini, którym w kraju za zaśpiewanie "Murów" grozi więzienie, mieli odpowiedzieć: "zaraz tu też traficie do więzienia". "Przemoc słowna wobec słabszych i uchodźców, osób, które przeszły więzienia i tortury, gratulacje!" - napisała szefowa berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego.
TVN Warszawa zapytał o sprawę Złote Tarasy. W odpowiedzi centrum handlowe poinformowało, że od początku działalności jest neutralne politycznie, światopoglądowo oraz religijnie. "Dodatkowo, regulamin obiektu jasno określa zasady dotyczące wszelkiego rodzaju zgromadzeń i konieczności zatwierdzenia ich przez zarządcę, o czym pracownicy ochrony poinformowali uczestników zgromadzenia na tzw. piazzy. Niestety, do biura administracji nie wpłynął żaden wniosek o możliwość organizacji wydarzenia" - napisała Weronika Kendra, odpowiedzialna za marketing Złotych Tarasów.
"Odnosząc się natomiast do zarzutu dotyczącą nieodpowiedniego zachowania pracowników ochrony, chciałabym podkreślić, że personel firm serwisowych współpracujących ze Złotymi Tarasami jest regularnie szkolony z zakresu obsługi klienta oraz zapewnienia bezpieczeństwa na terenie centrum handlowego" - podkreśliła w stanowisku przesłanym TVN Warszawa.
Utwory wykonywane przez Wolny Chór reżim Łukaszenki uznaje za ekstremistyczne, a za ich publiczne śpiewanie grozi od 8 do 15 lat więzienia.