Incydent w metrze. Pasażer: Ochroniarz zabrał mi telefon, pytał: "Chce pan być porażony prądem?"

Pan Arciom, Białorusin od 11 lat mieszkający w Polsce, relacjonuje, że był szarpany przez ochroniarza warszawskiego metra, bo temu najprawdopodobniej nie spodobał się jego akcent. Mężczyźnie grożono też użyciem paralizatora i deportacją, co słychać na nagraniu przesłanym portalowi tvnwarszawa.pl. Sprawę bada policja.

Na końcowej stacji warszawskiego metra (Młociny) pan Arciom najpierw spotkał kontrolerów biletów. Gdy okazało się, że mężczyzna zapomniał biletu, ci przystąpili do rutynowych czynności. 

Zobacz wideo Kierowca ciężarówki zahaczył o wózek z dziećmi. Policja publikuje nagranie

Ochroniarz warszawskiego metra groził Białorusinowi. "Chce pan być porażony prądem elektrycznym w tej chwili?"

- Usiedliśmy więc na ławce, żeby spisać moje dane do mandatu. Kontroler zaczął podważać prawdziwość moich dokumentów. Powiedziałem, że skoro ma jakieś wątpliwości, możemy wezwać policję - relacjonuje Białorusin w rozmowie z tvnwarszawa.pl. Jak zaznacza, kontroler, który z nim rozmawiał, zachowywał się wobec niego "bez zarzutu" i był skupiony wyłączenie na wypełnianiu swoich obowiązków.

Po chwili do mężczyzn podszedł pracownik ochrony. - Usłyszałem "dzień dobry" i wtedy się zaczęło. Musiał usłyszeć mój akcent, bo był ewidentnie wrogo nastawiony do obcego brzmienia. Zaczął mnie szarpać, wyrywać mi telefon, a gdy zobaczył, że nagrywam całą sytuację, zaczął mnie wyzywać. Krzyczał, że pozwie mnie do prokuratury, że dopilnuje, żebym został deportowany, obrażał mnie i używał wulgaryzmów. Groził, że użyje paralizatora. Zniszczył mój telefon: koszt naprawy to około 1500 złotych - relacjonuje pan Arciom.

Akcja Lotniczego Pogotowia Ratunkowego na placu Konstytucji w Warszawie Na placu Konstytucji wylądował śmigłowiec LPR. Nie było dostępnej karetki

Na nagraniu z dyktafonu umieszczonego w zegarku (upubliczniła je redakcja portalu tvnwarszawa.pl) słychać, jak mężczyzna kilkukrotnie domaga się zwrotu zabranego telefonu. Ochroniarz nie reaguje, twierdząc, że pan Arciom "nie ma prawa nagrywać", bo takie działanie "narusza jego dobra osobiste". Wzywa też do zachowania zgodnego z prawem, a później grozi pozwem. 

"Myślałem, że nie ma już takich ludzi, tymczasem oni jak najbardziej istnieją"

Gdy pan Arciom stwierdza, że ochroniarz jest "ksenofobem", w odpowiedzi pada groźba deportacji i porysowania telefonu. W pewnym momencie pracownik ochrony pyta Białorusina: "Chce pan być porażony prądem elektrycznym w tej chwili?". Ten odpowiada: "A co, pan mi teraz grozi?". "Tak, bo narusza pan moją przestrzeń osobistą" - słyszymy na nagraniu. Pan Arciom użył też wobec ochroniarza określenia "tłusty kawał chłopa", jednak zapewnił później dziennikarzy tvnwarszawa.pl, że jest gotów za nie przeprosić. 

Most Łazienkowski Barka zerwała się z cumy i przepłynęła po Wiśle ponad 10 kilometrów

Po jakimś czasie na stacji metra pojawił się patrol policji. Pan Arciom usłyszał od funkcjonariuszy, że "to sprawa cywilna i że nic nie mogą zrobić". Po tym, jak mężczyzna mimo wszystko udał się na policję i złożył zeznania, dochodzenie wszczęła Komenda Rejonowa Policji V. Pan Arciom złożył też skargę do Metra Warszawskiego - po kilku dniach otrzymał odpowiedź, z której wynika, że na peronie nie doszło do żadnych nieprawidłowości. Przedstawiciele Metra Warszawskiego nie odpowiedzieli też na szczegółowe pytania od przesłane przez redakcję portalu tvnwarszawa.pl, informując jedynie, że wszystkie materiały z tej sprawy przekazano policji, a "w przypadku potwierdzenia zaistnienia szkody, spółka posiada polisę ubezpieczeniową oraz wypracowane procedury dotyczące wypłat odszkodowań".

- Myślałem, że nie ma już takich ludzi, tymczasem oni jak najbardziej istnieją, chodzą po ulicach. Nie wiem, skąd ta nienawiść. Może kiedyś jakiś obcokrajowiec zaszedł temu ochroniarzowi za skórę, ale to nie powód, żeby obarczać winą całe społeczeństwo Białorusi czy Ukrainy i mścić się na niewinnych ludziach - podkreślił Białorusin, który od 11 lat mieszka w Polsce.

Więcej o: