Jak podał portal tvnwarszawa.pl, stołeczna policja otrzymała informację o zdarzeniu drogowym na placu Konstytucji o godz. 12:35.
- Policjanci po przybyciu na miejsce zastali kierujących skuterem i autem osobowym marki Opel. Na miejscu lądował helikopter. Ratownicy przebadali uczestników zdarzenia, nikt nie został zabrany do szpitala, więc policjanci będą rozliczać zdarzenie na miejscu jako kolizję - przekazała st. sierż. Gabriela Putyra z Komendy Stołecznej Policji.
Moment lądowania widać na nagraniu udostępnionym na Twitterze przez telewizję internetową WTV.pl.
Z kolei rzeczniczka Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Justyna Sochacka poinformowała, że do akcji zaangażowano śmigłowiec, ponieważ "nie było dostępnej karetki". Stacja pogotowia ratunkowego przy ul. Hożej znajduje się 400 metrów w linii prostej od miejsca, w którym lądował śmigłowiec.
Śmigłowiec LPR zadysponowano również w czwartek do 30-letniej kobiety z podejrzeniem udaru - maszyna lądowała wtedy w Alejach Jerozolimskich. Również i w tym przypadku nie było dostępnej karetki. Z kolei w środę zespół lotniczego pogotowania interweniował dwukrotnie na Ursynowie.
Mniejsza liczba dostępnych w stolicy karetek wiąże się z trwającym od środy protestem ratowników medycznych. Na zwolnieniach lekarskich jest obecnie około 150 członków personelu Zespołów Ratownictwa Medycznego - poinformowała nas w czwartek Marta Milewska, rzeczniczka Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego w Warszawie. Część warszawskich ratowników przyłączyła się do ogólnopolskiego protestu, domagając się podwyżek wynagrodzeń.
"Do tej pory Stacja nie zgłaszała problemu z masowymi odejściami z pracy. Z informacji uzyskanych od dyrekcji pogotowia wynika, że obecnie objętych krótkotrwałymi (od 1 do 3-7 dniowymi) zwolnieniami lekarskimi jest ok. 150 członków personelu Zespołów Ratownictwa Medycznego (z ok. 1000 medyków). Absencje te zgłaszane są zazwyczaj w dniu, w którym ma rozpocząć się dyżur w ZRM, niejednokrotnie już po czasie rozpoczęcia zmiany" - przekazała Milewska.
Jak dodała przedstawicielka urzędu, "problemy z obsadą dotyczą ok. 1/3 wszystkich ZRM (29-33 Zespołów Ratownictwa Medycznego) w rejonie operacyjnym" (stan na czwartek). Podkreśliła też, że "cały rejon operacyjny jest zabezpieczony". "Oczywiście, masowe odejście może jednak doprowadzić do zmniejszenia liczby karetek i wydłużenia czasu oczekiwania" - zastrzega Marta Milewska.
Ratownicy, którzy zaczęli protestować już pod koniec czerwca, sprzeciwiają się m.in. znacznemu zmniejszeniu ich pensji w wyniku ostatniej nowelizacji przepisów. Zmiana pozbawiła ich prawa do otrzymywania tzw. dodatków covidowych, co w praktyce oznacza pensje niższe nawet o kilkaset złotych.
Do protestów dołączają ratownicy medyczni z kolejnych miast. W środę 1 września część warszawskich załóg karetek zgłosiła niedyspozycję do pracy, a pracownicy wzięli zwolnienia lekarskie. Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego Meditrans nie przekazała, ile ambulansów wtedy nie wyjechało. Nieoficjalnie mówiło się o połowie z 80 wszystkich załóg w stolicy.
Na bardziej drastyczny krok zdecydowali się ratownicy z Bydgoszczy i Włocławka. Jak podaje RMF FM, w pierwszym z miast wypowiedzenia złożyły 84 osoby (60 proc. załogi), a w drugim 72 (80 proc. załogi). To wszyscy pracownicy tych stacji, którzy są zatrudnieni na kontraktach.