Śmigłowiec LPR lądował w Al. Jerozolimskich. Karetka nie była dostępna

Do 30-letniej kobiety z podejrzeniem udaru został zadysponowany śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Rzeczniczka LPR przekazała, że wówczas nie było dostępnej karetki.
Zobacz wideo Starsza pani przywłaszczyła sobie torebkę. Teraz kobiety szuka policja

Jak informuje tvnwarszawa.pl, do osoby z podejrzeniem udaru w Alejach Jerozolimskich został skierowany śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jego lądowanie zabezpieczała straż pożarna. - Zadysponowano jeden śmigłowiec LPR do młodej kobiety po 30. roku życia, która miała podejrzenie udaru. Nasi ratownicy zabezpieczali jego lądowanie. Udzielili też kobiecie pierwszej pomocy, a potem przekazali ją pod opiekę zespołowi LPR - powiedział w rozmowie z portalem Łukasz Płaskociński ze stołecznej straży pożarnej. 

Rzeczniczka LPR Justyna Sochacka przekazała z kolei, że do zdarzenia został zadysponowany śmigłowiec, ponieważ karetka nie była dostępna.

Protest ratowników

W czwartek, w związku z trwającym od środy protestem ratowników medycznych, odbyło się spotkanie ich przedstawicieli i pracodawców z wiceministrem Waldemarem Kraską, odpowiedzialnym za kwestie ratownictwa medycznego w resorcie zdrowia. Podczas popołudniowej konferencji prasowej Kraska mówił, że spotkania z ratownikami będą odbywać się raz na dwa tygodnie - następne odbędzie się 14 września. Powiedział również, że Ministerstwu Zdrowia wielokrotnie zarzuca się brak przekazania odpowiednich środków na podwyżki dla ratowników medycznych. 

- Przypomnę, że warszawska stacja pogotowia ratunkowego wykazała w swoim sprawozdaniu za zeszły rok zysk w wysokości 6 mln zł. Drugi kwartał tego roku, zysk pogotowia we Wrocławiu to 2,5 mln zł, Białystok za pierwszy kwartał - prawie 2,5 mln zł, Pogotowie w Łodzi - 1,7 mln zł. Poznań za drugi kwartał to zysk prawie 14 mln zł - wyliczał Kraska. 

Wiceminister dodał, że na 320 podmiotów, które świadczą usługi ratownictwa medycznego, w ubiegłym roku tylko dwa wykazały stratę. Według niego "to są pieniądze, które powinny także trafić do pracowników". - To nie jest tak, że pracodawcy tych pieniędzy nie mają. (…) Te środki są, tylko trzeba znaleźć linię wspólnego porozumienia - zaznaczył. Dodał, że - według jego wiedzy - wielu dyrektorów zamknęło się w swoich gabinetach i nie chce rozmawiać o podwyżkach, wskazując na brak środków. - Pokazałem, że jest inna sytuacja - powiedział Kraska.

Więcej o: