- Ubolewamy, że część kolegów zdecydowała się na taką, a nie inną formę protestu. Ten protest, choć w nie dużej skali, może odbić się na pacjentach, niemniej jednak rozumiemy postulaty naszych kolegów, solidaryzujemy się z nimi - powiedział Gazeta.pl Piotr Owczarski, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego Meditrans.
Owczarski podkreślił, że nie wie, kto organizuje protest. - Trzeba podkreślić jedną rzecz - my jesteśmy za podniesieniem wynagrodzeń wszystkim pracownikom pogotowia, także tym niemedycznym, choćby kierowcom karetek. Nie chcemy popierać tylko jednej grupy. Kluczowe jest to, że generalnie ratownictwo medyczne wymaga systemowego dofinansowania - powiedział. Piotr Owczarski podkreślił, że w środę do pracy "przyszła znaczna część pracowników". - Przyszli też w poczuciu odpowiedzialności za swoich potencjalnych pacjentów, natomiast brak pewnej części ratownictwa medycznego powoduje, że ci, którzy dzisiaj pracują, będą mieć więcej pracy. Jak dodał, Warszawa i miasta ościenne są "w pełni zabezpieczone". - Pragnę uspokoić mieszkańców, nie mamy problemu, że wszystkie karetki stoją na parkingu i ambulans w razie potrzeby nie dojedzie.
Rzecznik poinformował, że w przypadku Meditransu nie ma problemu masowego składania wypowiedzeń. - To jest najczęściej zgłoszenie niedyspozycyjności, czyli przyniesienie L4 - stwierdził.
O skalę problemu związanego z nieobecnością ratowników w pracy zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia. "Ministerstwo Zdrowia wystąpiło do wojewodów o pilne przesłanie informacji na temat skali nieobecności deklarowanych przez protestujące osoby. Pozwoli to na miarodajną ocenę skali" - przekazał resort w odpowiedzi. "W celu doraźnego zapewnienia bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli, w razie braku obsady zespołów ratownictwa medycznego, istnieje możliwość zadysponowania na miejsce zdarzenia jednostek współpracujących z systemem Państwowe Ratownictwo Medyczne (Straż Pożarna, OSP, służby i organizacje społeczne, które w swoich zadania ustawowych i statutowych mają ochronę zdrowia i życia ludzkiego)" - czytamy. MZ informuje również, że "w rejestrze jednostek współpracujących z systemem PRM zarejestrowanych jest 4 635 podmiotów tego typu". "W jednostkach tych niosą pomoc ratownicy po kursach kwalifikowanej pierwszej pomocy. Aż 883 jednostki współpracujące realizują ratownictwo medyczne" - podaje.
Tvnwarszawa.pl podaje, że w związku z protestem w środę nie wyjechało 40 z 80 zespołów ratownictwa medycznego. - Jesteśmy traktowani jak służby mundurowe, więc protestować nie możemy. Zgłosiliśmy więc swoją niedyspozycyjność. I tak, według dyspozytorni, w środę rano nie wyjechały 42 Zespoły Ratownictwa Medycznego - z miesięcznym wyprzedzeniem daliśmy informację, że w tym terminie nie możemy pracować, bo na przykład musimy zająć się swoim zdrowiem - powiedział portalowi jeden z ratowników medycznych. - I tak będzie przez kolejne sześć dni. Chyba, że szefostwu uda się przekupić ratowników, bo chodzą słuchy, że będą ich ściągać do pracy, proponując wyższe wynagrodzenie. Na razie jednak konkretów brak - dodał.
Z kolei biuro prasowe wojewody mazowieckiego poinformowało nas, że "według stanu na 1 września status niegotowy posiada 31 ZRM w rejonie operacyjnym obejmującym Warszawę i okoliczne powiaty, w rejonie operacyjnym obejmującym m.in. Radom 5 ZRM. W związku z absencją personelu, działania ZRM zabezpieczają załogi z innych rejonów". "Wojewódzki Koordynator Ratownictwa Medycznego w razie potrzeby dokonuje odpowiedniego rozmieszczenia zespołów tak, aby w każdym miejscu zabezpieczyć świadczenia. W realizacji świadczeń uczestniczą też zespoły współpracujące z państwowym systemem ratownictwa" - podkreśla biuro prasowe wojewody.
Do sprawy odniósł się na konferencji minister zdrowia Adam Niedzielski. - Wszystkie te informacje monitorujemy, monitorujemy także przyczyny, które ewentualnie odpowiadają za konflikty. W przypadku ratowników, którzy są zatrudnieni, a nie kontraktowi, nie mamy praktycznie w ogóle do czynienia ze zjawiskiem jakichkolwiek problemów na linii pracodawca-pracownik - stwierdził. - Inaczej trochę sytuacja rzeczywiście wygląda w przypadku pracowników kontraktowych. Tutaj są pewnego rodzaju negocjacje, spory z pracodawcami, ale nawet w sytuacji, kiedy te spory eskalują, my jesteśmy w stanie zapewnić ekipy, zespoły ratownictwa medycznego, które będą utrzymywały stabilność systemu ratownictwa medycznego - dodał i podkreślił: - Być może będziemy angażowali, już angażujemy, ratowników ze Straży Pożarnej. To wszystko jest obudowane procedurami, które są przez nas monitorowane, wykonywane.