2 kwietnia Zarząd Transportu Miejskiego wprowadził nowe zasady dotyczące zakupu biletów poprzez aplikację. Do tej pory kupionego biletu nie trzeba było kasować. Od kwietnia po zakupie biletu należy dodatkowo zeskanować kod QR, znajdujący się na nalepkach w pojazdach komunikacji miejskiej.
Zmiany początkowo wywołały falę krytycznych komentarzy w sieci i niezadowolenia wśród pasażerów. Wszystko przez to, że pasażer na zeskanowanie kodu miał jedyne 10 sekund. Jeśli tego nie zrobił, aplikacja automatycznie blokowała się na 5 minut. Osoby podróżujące komunikacją miejską wskazywały m.in., że 10 sekund to za mało, by w zatłoczonym, nierzadko trzęsącym się pojeździe odpowiednio wycelować telefonem w kod QR na nalepce.
Tydzień później ZTM zasady nieco zmodyfikował - na zeskanowanie kodu jest już 20 sekund, a aplikacja - w przypadku niepowodzenia - blokuje się na 3 minuty.
Pod koniec maja zwróciliśmy się do Zarządu Transportu Miejskiego z prośbą o dane dotyczące liczby sprzedawanych biletów. Chcieliśmy sprawdzić, jak do nowego rozwiązania podeszli pasażerowie i czy przyzwyczaili się już do nowego, tak krytykowanego wcześniej przez wiele osób, systemu.
"Naszym zdaniem wprowadzenie nowego sposobu nie wpłynęło na zmniejszenie liczby sprzedawanych tą drogą biletów. W danych z końca maja widać, że za pośrednictwem aplikacji sprzedawana jest porównywalna liczba biletów jak w podobnym okresie epidemii, czyli lutym-marcu" - komentuje rzecznik ZTM Tomasz Kunert.
Jak twierdzi, "nowy system został wdrożony 2 kwietnia, w okresie rozwijania się kolejnej fali epidemii i malejącej liczby pasażerów w pojazdach Warszawskiego Transportu Publicznego, co miało istotny wpływ na sprzedaż biletów wszystkich rodzajów". Rzecznik ZTM przypomina także, że w dniach 3-5 kwietnia w Polsce obchodzone były święta, co również przekłada się na mniejszą liczbę pasażerów.
"Dane sprzedażowe pokazują, że sprzedaż biletów zmieniała się w zależności od zmian rządowych regulacji dotyczących epidemicznych ograniczeń życia społecznego – znoszenie ograniczeń powodowało wzrost liczby pasażerów a tym samym liczby sprzedawanych biletów, wprowadzanie nowych restrykcji miało skutek odwrotny" - twierdzi rzecznik ZTM.
Sprawdzamy. Zmiany zostały wprowadzone w piątek. Tego dnia sprzedano 23,4 tys. biletów. Dla porównania, dzień wcześniej było to 31,3 tys., dwa dni wcześniej 36,2 tys., a trzy dni wcześniej - blisko 30 tys.
W świątecznych dniach od 3 do 5 kwietnia rzeczywiście odnotowano duży spadek - liczba sprzedawanych biletów za pośrednictwem aplikacji nie przekraczała 10 tys. dziennie. 6 kwietnia sprzedano nieco ponad 22 tys. biletów, nieco więcej 7 kwietnia (22,4 tys.), a 8 kwietnia niecałe 22 tys. Sprzedaż powyżej 30 tys. odnotowano po ponad 3 tygodniach od wprowadzenia nowych zasad - było to 27 kwietnia, kiedy zarejestrowano 30 598 transakcji.
Czy spadki można tłumaczyć jedynie obostrzeniami lub sytuacją epidemiczną? Choć jest to jeden z czynników, to z pewnością niejedyny. Niektórzy pasażerowie, zniechęceni lub zdezorientowani zmianami, mogli postawić np. na zakup biletu w automacie. Tak zrobił m.in. autor niniejszego tekstu, który zaskoczony nowymi funkcjami aplikacji i jej nagłym zablokowaniem, musiał ostatecznie kupić bilet inną drogą.
Szczególne obostrzenia obowiązywały na terenie Mazowsza już od połowy marca. Wtedy, mimo ich wprowadzenia, bilety sprzedawano dziennie za pośrednictwem aplikacji w liczbach dobijających w niektórych dniach niemal do 40 tys. Spadki, a potem powolny wzrost miały swój początek w okresie od 2 kwietnia, co jasno pokazuje wykres.
2 kwietnia w całej Polsce odnotowano 30,5 tys. nowych zakażeń. Dla porównania, 26 marca było to ponad 35 tys. Mimo to tego dnia sprzedano ponad 38,5 tys. biletów.
Pod koniec maja liczba sprzedawanych biletów dobijała miejscami do 50 tys., podobnie jak w lutym.