Jak poinformowała na konferencji prasowej rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Katarzyna Skrzeczkowska, w sprawie tragicznego zdarzenia na Gocławiu przesłuchani zostali pracownicy pralni, rodzina i strażacy, którzy przyjechali na miejsce. Przesłuchani mają zostać też policjanci. Prokuratura nie zdradza treści zeznań świadków ze względu na dobro śledztwa.
- Prokurator na miejscu dokonywał oględzin nie tylko budynku pralni, ale także okolic budynku, gdzie doszło do czynnej napaści na policjantów i strażaków. Na miejscu zostały zabezpieczone liczne ślady, w tym ubranie zmarłego, a także dwa noże - powiedziała prok. Skrzeczkowska.
Jak poinformowała, zmarły mężczyzna to 73-letni właściciel pralni. - Miał liczne rany kłute na klatce piersiowej, na plecach, a także na szyi. Natomiast mężczyzna, który został zatrzymany w wyniku działań policji we wczorajszej akcji, to jego 37-letni syn. Obecnie przebywa w szpitalu, jest w stanie ciężkim, stabilnym. Nie można z nim wykonać czynności, w związku z tym czekamy na decyzję lekarzy, kiedy takie czynności będą mogły zostać wykonane - powiedziała.
Wiadomo, że 37-latek przeszedł operację i obecnie jest w śpiączce. Prokuratura nie informuje na razie, co mogło być przyczyną konfliktu między napastnikiem a właścicielem pralni. W przyszłym tygodniu ma zostać przeprowadzona sekcja zwłok 73-latka. - Z tej sekcji dowiemy się, jaka była przyczyna zgonu, jakie narzędzie zbrodni, czy zmarły bronił się przed atakiem, czy nie - poinformowała prokuratorka.
Do tragicznego zdarzenia doszło w piątek. Ok. 13.30 policja dostała informację, że w pralni przy ul. Bora-Komorowskiego ktoś potrzebuje pomocy. Drzwi do lokalu były zamknięte, funkcjonariuszom udało się tam wejść dzięki pomocy strażaków. W środku służby natrafiły na ciało mężczyzny. Drugi stał z nożem w ręku i nie reagował na wezwania policjantów. Zaatakował funkcjonariuszy, a jeden z nich oddał strzały. Następnie udało się obezwładnić i zatrzymać napastnika. Jak informowała policja, atakujący miał liczne rany kłute i cięte na całym ciele, dlatego został zabrany karetką pogotowia do szpitala.