Straż pożarna otrzymała zgłoszenie o zdarzeniu kilka minut po godz. 3:00 w nocy - informuje warszawska "Gazeta Wyborcza". Samochód, który płonął, zaparkowany był przy ul. Marymonckiej. W furgonetce z antyaborcyjnymi hasłami nie było nikogo. Również żadna osoba postronna nie znajdowała się w pobliżu auta.
Sprawę prowadzi Komenda Rejonowa Policji dla Bielan i Żoliborza. - Zostanie powołany biegły z zakresu pożarnictwa, który określi, czy mieliśmy do czynienia z podpaleniem - powiedziała "Wyborczej" asp. szt. Małgorzata Wersocka z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Furgonetki z hasłami antyaborcyjnymi, należące do Fundacji "Pro - Prawo do Życia", często parkują przed Szpitalem Bielańskim. Ta, która spłonęła, była oklejona banerami między innymi z napisami mówiącymi o aborcjach wykonanych w Szpitalu Bielańskim w 2017 roku w oraz zdjęciami rzekomo wykonanymi podczas aborcji (drastyczne zdjęcia zamazaliśmy na zdjęciach - red.).
W zeszłym roku placówka wygrała w sądzie ws. auta z hasłem "Aborcyjna rzeźnia nr 2". Furgonetki nie było już przed szpitalem, ale szef fundacji miał zapłacić 5 tys. zł nawiązki na rzecz Polskiego Czerwonego Krzyża. Mimo wygranej pod szpitalem pojawiają się kolejne samochody, ponieważ proces dotyczył wyłącznie jednego z nich.
To kolejny przypadek pożaru furgonetki antyaborcyjnej. W sobotę do podobnego zdarzenia doszło w Krakowie.