Od 2 kwietnia pasażer warszawskiej komunikacji miejskiej, który kupi bilet w aplikacji, musi dodatkowo zeskanować kod QR, który znajduje się w pojeździe. W ten sposób bilet jest "kasowany". Wcześniej "kasowany" był automatycznie w momencie zakupu. Miało to ułatwić życie pasażerom, jednak czytelnicy Gazeta.pl alarmują, że nie do końca się to udało.
Jechałem dziś czterema autobusami. W żadnym z nich nie było śladu kodu QR. Ani przy kasownikach, ani przy biletomacie. Straciłem więc kasę na bilet, który okazał się nieważny. To jest jakiś totalny bajzel. Może ZTM zechce to wyjaśnić? Wprowadzili nowe zasady a w ogóle się do nich nie przygotowali".
Ma się kilkanaście sekund na zeskanowanie QR kodu, a potem apka blokuje się na 5 min. Mnie też to dziś spotkało. Jakiś totalny absurd
"Kod znalazłam, choć nie od razu go zobaczyłam, ale miałam sytuację, że mój bilet za pierwszym razem się nie skasował i musiałam odczekać 5 minut. Dlaczego aż tak długo? Dlaczego nie można próbować znów od razu? A co jak wejdzie wtedy kontrola? Czemu mam płacić karę, skoro kupiłam bilet, ale felerna technologia nie pozwoliła mi go skasować?
Ten system jest beznadziejny
- alarmują osoby, które miały już okazję skorzystać z nowego systemu.
W tej sprawie wysłaliśmy pytania do ZTM. "Nowe rozwiązanie umożliwia kupowanie dowolnej liczby biletów, dowolnych rodzajów spośród oferowanych w aplikacjach, w dowolnym miejscu i czasie. W wcześniejszym systemie kupiony bilet był od razu skasowany co było dość istotnym ograniczeniem dla pasażera" - odpowiedział portalowi Gazeta.pl rzecznik prasowy Tomasz Kunert.
"Czas jaki został ustalony na zeskanowanie kodu wynikał z przeprowadzonych przez nas prób i testów, także w pojazdach w ruchu, aplikacji w okresie kilku miesięcy poprzedzających wprowadzenie zmiany. Ponieważ jednak pasażerowie zgłaszali, że jest on zbyt krótki, od piątku [9 kwietnia - przyp. red.] wydłużamy go dwukrotnie, czyli do 20 sekund, a okres blokady skracamy do 3 minut" - dodał rzecznik ZTM. Jak zaznaczył, nowe rozwiązanie było testowane przez pracowników przez kilka miesięcy poprzedzających jego wprowadzenie, w różnych warunkach i w różnych pojazdach.
"Naklejki z kodami są umieszczone na pewnej wysokości aby nie były zasłaniane przez stojących pasażerów. Ich wielkość i umiejscowienie umożliwia także skanowanie kodu z większej odległości. Poza tym utrudnia to ewentualne jej uszkodzenie przez wandali" - poinformował Tomasz Kunert. Dodał, że ZTM analizuje wszystkie uwagi i nie wyklucza modyfikacji. "Rozważamy także dodanie naklejek z kodami w innych miejscach pojazdów" - podkreślił.