Rafał Trzaskowski już 9 grudnia informował, że został wezwany na komendę. Powodem jest rzekome naruszenie przepisów porządkowych. "Korespondując niedawno z Policją prosiłem o wyjaśnienie jej agresywnych działań wobec pokojowych demonstrantów. Wciąż czekam na odpowiedź. Tymczasem dostałem... wezwanie w związku z rzekomym naruszeniem przepisów porządkowych. Ot, taki dialog" - pisał na Twitterze.
Trzaskowski po wyjściu z komendy w poniedziałek poinformował, czego dokładnie dotyczy wezwanie. Jak tłumaczył, chodziło o wykroczenie, do którego miało dojść w Chojnicach i Tarnowie. Według policjantów Trzaskowski podczas wiecu wyborczego nie miał maski oraz nie zostały zachowane odpowiednie odległości.
- Ja oczywiście nie przyznaję się do popełnienia żadnego wykroczenia. To jest dziwne, że w momencie, kiedy zarówno pan premier, jak i pan prezydent, a także wszyscy politycy PiS-u ogłaszali wszem wobec, że pokonali pandemię i że można przeprowadzić wybory już w maju, to, że później nakłaniają aparat państwa, żeby stawiał tego typu zarzuty za wiece w czerwcu, gdzie wszyscy politycy, jak pamiętam, pan premier i pan prezydent i wszyscy kandydaci występowali na wiecach bez masek - powiedział Trzaskowski. - Pytam, czy też będą tego typu supozycje wyprowadzane przez dzisiejszą władzę wobec pana premiera, pana prezydenta? Czy ich współpracownicy, którzy - jak rozumiem - nie wszyscy mają immunitet, są wzywani na komisariaty w całym kraju, jak moi współpracownicy? O to pytam, nie formułuję żadnych wniosków, ja się tylko mogę domyślić, że to ma podstawy polityczne, ale mam nadzieję, że to się wyjaśni - podkreślił prezydent Warszawy. Trzaskowski stwierdził, że zachowanie policji "ma wyłącznie znamiona szykan".