18 listopada po raz pierwszy o konstrukcji zrobiło się głośno. Wówczas Biuro Bezpieczeństwa Publicznego w stanie Utah w Stanach Zjednoczonych poinformowało o obiekcie, który niezapowiedzianie pojawił się na terenie pustyni.
Obserwacji monolitu dokonano z wysokości - jako pierwszy zauważył go biolog z Departamentu Ochrony Przyrody podczas liczenia owiec z helikoptera. Wówczas nie było możliwe ustalenie kto, kiedy i z jakiego powodu umieścił obiekt w tym miejscu.
Niecałe dwa tygodnie później znów mówił o nim cały świat. W niewyjaśniony sposób zniknął z terenu pustyni, a za rzekomy jego demontaż miała odpowiadać "niezidentyfikowana osoba lub grupa osób". Wówczas także nie zdołano się ustalić, kto jest za to odpowiedzialny.
Po kilku dniach obiekt pojawił się w zupełnie innym regionie świata - w Piatra Neamt w Rumunii. Turyści tym razem tylko przez kilka dni mogli go oglądać, ponieważ już 1 grudnia monolit tajemniczo zniknął. Co jednak najciekawsze, zaledwie dzień później zaobserwowano go w stanie Kalifornia w USA.
Jak się okazuje, "niewyjaśniona osoba lub grupa" za kolejny cel obrała sobie Polskę. Konstrukcja pojawiła się na plaży na prawym brzegu Wisły, tuż obok mostu Świętokrzyskiego.
"Każda wycieczka nad Wisłę to niesamowita przygoda. Przekraczając rzekę przez Most Świętokrzyski na prawym brzegu z plaży wyłania się tajemnicza i nietypowa instalacja. Jeśli spędzacie czas aktywnie nad Wisłą nie umknie on Waszej uwadze" - czytamy na profilu Dzielnicy Wisła na Facebooku.