We wtorek portal OKO.press informował, że Katarzyna Augustynek z inicjatywy Polskie Babcie została zatrzymana przez policję. Około 8:00 kobieta próbowała się dostać z Krakowskiego Przedmieścia na Plac Piłsudskiego, gdzie odbywała się miesięcznica smoleńska z udziałem Jarosława Kaczyńskiego, jednak nie pozwolili jej na to funkcjonariusze.
Augustynek próbowała dowiedzieć się, dlaczego inne osoby mogą przejść, a jej zagrodzono drogę. Wywiązała się dyskusja. Policjanci chcieli ją wylegitymować, kobieta odmówiła. Doszło do przepychanek. Radiowozem została przewieziona na komendę przy ulicy Wilczej. Opuściła ją dopiero przed godz. 14:00.
Portal TVN Warszawa poprosił o komentarz w sprawie rzecznika Komendy Rejonowej Policji Warszawa-Śródmieście. Robert Szumiata poinformował, że kobieta przed interwencją podeszła do kordonu policji.
Policjanci poinformowali panią, że nie ma przejścia. W momencie, kiedy chcieliśmy ją wylegitymować, powiedziała, że nie ma dowodu osobistego. Oczywiście miała do tego prawo, bo nie jest to obowiązkowe
- powiedział portalowi rzecznik komendy i dodał, że kiedy Katarzyna Augustynek odmówiła, funkcjonariusze postanowili ją zatrzymać.
W trakcie doprowadzenia do radiowozu doszło do przestępstwa z artykułu 222 Kodeksu karnego, czyli naruszenia nietykalności funkcjonariusza publicznego
- powiedział Robert Szumiata. Jak podkreślił, naruszenie nietykalności miało polegać na uderzeniu torebką. Augustynek została przesłuchana w obecności prawniczki. Postawiono jej zarzuty i została zwolniona do domu.