- Wczoraj po zakończeniu tego nielegalnego zgromadzenia nasze służby drogowe zrobiły przejazd, podliczyły wstępnie i oszacowały straty na drogach miejskich. Jeżeli chodzi o infrastrukturę drogową to przede wszystkim zniszczenia chodników: powyrywane słupy, powyrywana kostka brukowa, jak również częściowo spalona stacja Veturilo, częściowemu zniszczeniu uległy także drzwi do jednego z biur urzędu miasta stołecznego Warszawy w Alejach Jerozolimskich przy rondzie de Gaulle’a - powiedziała Karolina Gałecka w rozmowie w TVN24. Na razie straty szacowane są na kilkadziesiąt tysięcy złotych - dokładna kwota zostanie podana do wiadomości w kolejnych dniach.
W środę 11 listopada przez ulice Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości zorganizowany pod hasłem "Nasza cywilizacja, nasze zasady". Ze względu na epidemię koronawirusa miał on odbyć się w formie "rajdu samochodowego", jednak wielu manifestujących zdecydowało się przejść trasę marszu. W kilku miejscach - przed salonem Empiku, Muzeum Narodowym i Stadionem Narodowym, doszło do zamieszek demonstrujących z policją. W wyniku starć w szpitalach przebywa obecnie co najmniej 40 funkcjonariuszy.
W ubiegłym tygodniu prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski nie wyraził zgody na organizację Marszu Niepodległości, opierając się o negatywną opinię sanepidu. "Starcia z policją, zniszczenia, zatrzymany ruch pociągów, możliwe podpalenie. Oto jak skrajna prawica - tak hołubiona przez rządzących - 'świętuje' Święto Niepodległości. To właśnie bilans, zapowiadanego zmotoryzowanego, a w rzeczywistości pieszego Marszu Niepodległości. A podobno to protestujące kobiety są największym wrogiem/zagrożeniem/złem/niebezpieczeństwem (proszę sobie wybrać, wszystkie określenia, jak widać jak najbardziej 'trafne')" - pisał wczoraj prezydent stolicy.
Mimo dwukrotnego odwołania organizatorów, Sąd Okręgowy i Sąd Apelacyjny negatywnie rozpatrzył złożone wnioski. Adwokat Stowarzyszenia Marszu Niepodległości zapowiedział, że sprawa zostanie skierowania do Strasburga.
O rezygnację z udziału w marszu apelował wcześniej również premier Mateusz Morawiecki. Premier zapowiedział jednak, że po epidemii koronawirusa sam "chętnie pójdzie z innymi w Marszu Niepodległości".