Zapoczątkowane w ubiegłym tygodniu protesty spowodowane są orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego kierowanego przez Julię Przyłębską. Niezadowolenie pojawiło się wskutek uznania za niezgodny z konstytucją przepis, wedle którego kobiety mogą przerwać ciążę w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu.
W środę protestujący przenieśli się w okolice Sejmu. Część z nich w pewnym momencie zaczęło relacjonować w mediach społecznościowych, że ktoś namalował na pomniku Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego przy ulicy Jana Matejki numer telefonu organizacji "Aborcja bez granic". Doniesienia te potwierdził na Twitterze prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. "Pomazany został Pomnik Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego w @warszawa. Miejskie służby są w drodze i niezwłocznie go oczyszczą. Wiem też, że część protestujących zaczęła to robić - brawo! Apeluję, nie niszczmy symboli, które łączą!" - napisał.
Namalowany na pomniku numer telefonu należy do organizacji będącej społeczną inicjatywą. Jej głównym celem jest wsparcie kobiet, które planują usunąć ciążę. Swoją działalność opiera w głównej mierze na dostarczaniu informacji o bezpiecznych dla zdrowia tabletkach poronnych i udzielaniu pomocy w organizacji zabiegu w innym kraju.
Poza samym numerem telefonu, na pomniku znalazła się również tęczowa flaga umieszczona pod kotwicą symbolizującą Polskie Państwo Podziemne. Na samym znaku pojawiła się również naklejka z logo Strajku Kobiet.
Podczas środowych protestów przed Sejmem na pomniku namalowano również napis "polskie piekło". Niedługo później część demonstrantów na prośbę organizatorów wyczyściła pomnik i starła napisy, a także numer telefonu do organizacji "Aborcja bez granic".
Informację o zmazaniu napisów na pomniku Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego w okolicy Sejmu na Twitterze przekazał między innymi Piotr Drabik z Radia Zet. Dodatkowo dziennikarz Onet.pl Bartłomiej Bublewicz zamieścił krótki filmik.