Dzieci zakażonego mężczyzny uczą się w klasach VI i VII Szkoły Podstawowej nr 319 im. Marii Kann na Ursynowie. Po otrzymaniu informacji o pozytywnym wyniku testu postanowił powiadomić rodziców pozostałych uczniów.
W związku z taką informacją opiekunowie postanowili samodzielnie zadbać o bezpieczeństwo swoich pociech i uznali, że najlepszym rozwiązaniem będzie przejście w obu klasach na nauczanie zdalne. 16 października dyrekcja wyraziła na to zgodę. Po przeprowadzeniu testów u dzieci, których ojciec uzyskał pozytywny wynik, 22 października okazało się, że one również zostały zakażone.
Dopiero po tym stołeczny sanepid podjął formalną decyzję o zawieszeniu zajęć w klasach. Już w najbliższy poniedziałek dzieci wrócą jednak do szkoły, ponieważ kończy im się okres 10-dniowej kwarantanny.
W rozmowie z Polsat News burmistrz Ursynowa Robert Kempa pochwalił rodziców za taką decyzję. - Rodzice zadziałali o wiele lepiej niż rząd. Wina nie leży jednak po stronie konkretnego sanepidu, mamy fatalny system, który doprowadza do tak kuriozalnych sytuacji - powiedział.
Zdaniem Kempy decyzję o ewentualnym przejściu na zdalny tryb nauczania powinien podejmować dyrektor, który ma najlepszy wgląd w sytuację panującą w placówce. - Powinno się także obowiązkowo testować członków rodziny osób zakażonych koronawirusem - dodał.
Na początku października w tej samej szkole doszło do podobnej sytuacji. Kiedy objawy zakażenia koronawirusem potwierdzono u jednej z uczennic, placówka próbowała uzyskać od sanepidu opinię dotyczącą zawieszenia zajęć. Pomimo pilnego statusu sprawy, decyzję podjęto dopiero pod koniec następnego dnia.