Takiej sytuacji nie było nawet w najgorszym okresie wiosną, podczas pierwszej fali pandemii. Wówczas do punktu pobrań stało zazwyczaj góra kilkanaście samochodów. W ostatnich dniach sytuacja gwałtownie się pogorszyła, wraz z równie gwałtownie pogarszającą się sytuacją w całym kraju.
Punkt działa od godziny 8 do 15, przy czym przez pierwsze dwie godziny przyjmuje teoretycznie tylko osoby skierowane na badanie przez NFZ. Nie zmienia to faktu, że już przed 8 ustawia się sznur samochodów, który szybko przestaje się mieścić na parkingu. Około godziny 9 zajmuje już jeden z dwóch pasów alei Komisji Edukacji Narodowej, po czym zakręca w ulicę Indiry Ghandi. Jest ich około 60.
W rozmowie z nami jeden z pracowników stwierdził, że ostatnie dni to gwałtowny wzrost zainteresowania. Liczba pobieranych dziennie wymazów ma sięgać 500-700, czyli kilka razy więcej niż parę tygodni temu. Ci, którzy mają pecha, stoją po nawet cztery godziny. Zapytana przez nas osoba z początku kolejki stwierdziła, że stoi 2,5 godziny. Czyli od około godziny 7 rano.
- Od zeszłego tygodnia mamy gwałtowny wzrost zainteresowania naszymi badaniami. Zdecydowana większość jest wykonywana na zasadach komercyjnych - mówi Gazeta.pl Tomasz Anyszek, pełnomocnik zarządu firmy Diagnostyka. To największa obecnie sieć prywatnych laboratoriów wykonujących testy na obecność koronawirusa. Anyszek dodaje, że wraz ze wzrostem zainteresowania wzrósł też odsetek testów z wynikiem pozytywnym, do poziomu około 25 proc, z zaledwie kilku procent w pierwszej połowie września.
- Cały system wykonywania testów jest na granicy wydajności. Nie chodzi tylko o naszą firmę. Wszyscy tak mają - mówi Anyszek. - Ciągle staramy się otwierać nowe punkty pobrań, ale mamy problemy ze znalezieniem odpowiednich miejsc i ludzi do pracy - dodaje. Diagnostyka ma w całej Polsce już ponad 90 punktów podobnych do tego na Ursynowie. W 36 z nich przyjmowane są też osoby ze skierowaniem z NFZ. Dziennie firma ma wykonywać mniej więcej co piąty test w kraju. Według informacji Ministerstwa Zdrowia podanych dzisiaj, 15 października, w ciągu poprzedniej doby wykonano ich ogólnie 64,5 tysiąca.
Agnieszka Staniszewska, rzecznik prasowy mniejszego konkurenta Diagnostyki, pomorskiej firmy Invicta (ma sześć punktów pobrań w całej Polsce), twierdzi natomiast, że ich laboratorium ma jeszcze rezerwę możliwości. - Maksymalna przepustowość to osiem tysięcy testów dziennie. Obecnie wykorzystujemy ją tylko częściowo - mówi w rozmowie z Gazeta.pl. Nie powiedziała jednak ile testów dziennie jej firma przeprowadza obecnie. - Z dnia na dzień widzimy duży wzrost zainteresowania. Jeśli ta tendencja się utrzyma, to ogólnie w październiku przeprowadzimy dwa razy więcej testów niż w lipcu - mówi Staniszewska.
Punktów pobrań wymazów do badań na obecność koronawirusa jest w całej Polsce kilkaset. Na liście tych, które przyjmują pacjentów ze skierowaniem z NFZ, na darmowe badanie, jest już ponad 460. Są umieszczone głównie w szpitalach i różnych placówkach publicznej służby zdrowia. Ich lista i lokalizacje są dostępne tutaj. Pobrane w nich próbki trafiają do jednego z 209 publicznych i prywatnych laboratoriów, które wykonują sam test.
Niecały tydzień temu rzecznik Ministerstwa Zdrowia, Wojciech Andrusiewicz zapewniał, że testów w Polsce nie zabraknie. - Tylko my, jako Ministerstwo Zdrowia, możemy rozdysponować w najbliższym czasie do polskich laboratoriów w granicach 500 tysięcy testów - mówił. Problem w tym, że tak jak mówi Anyszek, te laboratoria nie będą w stanie wykonać dziennie wiele więcej testów, niż to robią już obecnie.