"Białoruś wybiera, a Warszawa apeluje o demokratyczny i zgodny z prawem proces wyborczy. Wspieramy naród białoruski w tym ważnym momencie, dlatego dziś Pałac Kultury i Nauki podświetlamy w barwach Białorusi. Niech żyje Białoruś!" - napisał na Twitterze prezydent Warszawy.
Frekwencja w wyborach prezydenckich na Białorusi na godzinę 12 wynosi 54 proc. - poinformowała szefowa białoruskiej Centralnej Komisji Wyborczej Lidzija Jarmoszyna. Jak dodała, w związku tym wybory już uznane są za ważne.
Jak powiedziała szefowa CKW, we wszystkich regionach - z wyjątkiem Mińska - zagłosowała ponad połowa uprawnionych. W regionach homelskim i mohylewskim lokale wyborcze odwiedziło ponad 60 procent wyborców (łącznie z głosującymi przedterminowo). W Mińsku - według oficjalnych danych - zagłosowało 43 procent wyborców.
Wcześniej CKW podała, że w odbywających się od wtorku do soboty przedterminowych wyborach frekwencja wyniosła 41,7 procent.
W wyborach zagłosował już rządzący od 26 lat na Białorusi, startujący także w tych wyborach, Aleksander Łukaszenka. Prezydent Białorusi oświadczył, że w kraju nie będzie represji wobec zwolenników opozycyjnych kandydatów na urząd prezydenta. Po oddaniu głosu w jednym z lokali wyborczych w Mińsku Alaksandr Łukaszenka powiedział, że sytuacja w kraju "nie wymknie się spod kontroli".
W wyborach na Białorusi startuje pięcioro kandydatów, ale widocznych w kampanii wyborczej było tylko dwoje z nich - Łukaszenka i przedstawicielka opozycji Swiatłana Cichanouska, która w plebiscycie wzięła udział zamiast męża, aresztowanego przez reżim Łukaszenki. Inni kandydaci to była deputowana Hanna Kanapacka, współprzewodniczący ruchu Mów Prawdę Andrej Dzmitryjeu i lider Białoruskiej Socjaldemokratycznej Hramady Siarhiej Czeraczań.
Lokale wyborcze zostaną zamknięte o godzinie 19 polskiego czasu.