Warszawska straż miejska poinformowała o przebiegu dramatycznej akcji ratunkowej, która miała miejsce przed wejściem do urzędu miejskiego na warszawskim Ursynowie. Jak opisują strażnicy, do ich patrolu podszedł przechodzień (jak się później okazało - ochroniarz z urzędu dzielnicy), który zauważył małe dziecko zamknięte w samochodzie. Nie było z nim rodzica.
"Pukając w szybę i trzęsąc samochodem funkcjonariusze usiłowali zwrócić uwagę dziewczynki. Ta jednak nie reagowała. Nie było nad czym się zastanawiać" - opisują strażnicy, relacjonując, że dziecko wyglądało na nieprzytomne i "nie dawało oznak życia". Zdecydowali się na wybicie szyby w pojeździe. To również nie obudziło dwuletniej dziewczynki. Jak się okazało po przyjeździe pogotowia ratunkowego, dziecko miało już pierwsze objawy przegrzania. Na szczęście po przywróceniu jej ciału właściwej temperatury, dziewczynka ocknęła się i nie wymagała hospitalizacji.
Straż miejska informuje, że najprawdopodobniej dwulatka była zamknięta z samochodzie nie więcej niż 20 minut. Jej matka, która po pewnym czasie pojawiła się na miejscu, tłumaczyła, że "przedłużyła jej się wizyta w urzędzie".
Konsekwencje tego spóźnienia mogłyby być dużo poważniejsze, gdyby nie czujność przechodnia, błyskawiczna akcja strażników i fakt, że dzień nie był tak upalny jak poprzednie
- informują funkcjonariusze, przypominając, że zamknięty, nagrzany samochód to śmiertelna pułapka. "Temperatura wewnątrz może osiągnąć nawet 80 stopni Celsjusza! Zanim zamkniesz auto, upewnij się, że nikogo nie zostawiasz w środku. Nieodpowiedzialnym kierowcom, tak jak w tym przypadku grozi odpowiedzialność karna" - apelują.