Do wypadku doszło w marcu 2019 r. na obwodnicy Marek (trasa S8 w kierunku Białegostoku). Samochód ciężarowy uderzył z dużym impetem w stojącego na pasie awaryjnym dostawczego forda. Później pchał go na zderzaku przez kolejne kilkadziesiąt metrów, zatrzymując się dopiero na barierach rozdzielających pasy jezdni. Tuż przed zderzeniem pasażerom forda na szczęście udało się odskoczyć i nikomu nic się nie stało.
Nagranie ukazujące moment wypadku na trasie S8 można zobaczyć poniżej:
Początkowo policja zakwalifikowała zdarzenie jako kolizję. - Ten kierowca [tira - red.] nie tłumaczył nam się. Nie mieliśmy podstaw do tego, by traktować to jako zasłabnięcie tego kierowcy. Z tego co ustalili policjanci, prawdopodobnie było to niedostosowanie prędkości do warunków jazdy - mówił przed rokiem w rozmowie z portalem tvnwarszawa.pl Piotr Świstak z wydziału prasowego Komendy Stołecznej Policji. Dodał, że kierowca ciężarówki został ukarany mandatem.
Jak się okazuje, sprawa znajdzie swój finał w sądzie, do którego wpłynął już akt oskarżenia wobec 53-letniego kierowcy tira. Jak ustalił portal tvnwarszawa.pl, mężczyźnie zarzuca się "naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym i - w konsekwencji - sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym dla wielu osób, w tym siedmiu ustalonych osób, które w postępowaniu mają status osób pokrzywdzonych, a także uczestników ruchu, których danych nie ustalono". Co więcej, z opinii biegłego, o którą wystąpiła prokuratura, wynika, że w momencie wypadku w tachografie ciężarówki brakowało karty.
Śledczy twierdzą, że na co najmniej kilka sekund przed zderzeniem kierowca nie obserwował drogi. Mężczyzna nie przyznaje się do winy i wskazuje, że kierowca pasażerskiego nie postawił na pasie awaryjnym trójkąta ostrzegawczego.