Warszawa. Jechał bez biletu, dostał mandat po 11 latach. Wraz z odsetkami

Pasażer, który jechał na gapę warszawską komunikacją miejską, otrzymał wezwanie do zapłaty po 11 latach od niefortunnej podróży. Musi zapłacić mandat oraz naliczone przez lata odsetki. Jak to możliwe, że tak długo nikt nie upomniał się o uregulowanie opłaty?

Mieszkaniec Warszawy jechał na gapę w 2009 roku. Wezwanie do zapłaty znalazł w swojej skrzynce pocztowej dopiero po 11 latach. Ma zapłacić 400 zł, z których 266 to standardowa kara za jazdę bez ważnego biletu. Dlaczego wezwanie dotarło do niego po tak długim czasie? W rozmowie z Radiem Kolor tłumaczył to Tomasz Kunert z Zarządu Transportu Miejskiego.

- Bardzo długo trwa cała procedura windykacyjna. Dłużnik ma określony czas na wpłatę opłaty dodatkowej. Później jest cała procedura wezwań do zapłaty. W końcu sprawa jest ewentualnie skierowana do sądu. Każdy ten etap to określony czas - powiedział Kunert.

Cała procedura wydłuża się, gdy dłużnik zmienia miejsce zamieszkania. Tak prawdopodobnie było i tym razem.

Zobacz wideo Godziny szczytu, Białołęka - "Mordor". Lepiej rowerem, autem czy komunikacją? Sprawdziliśmy

Nie zapłaciła mandatu, po 11 latach komornik ściągnął z jej konta 700 złotych

O podobnej historii pisaliśmy w czerwcu 2018 roku. Pani Agnieszka zauważyła wówczas, że komornik ściągnął z jej konta 700 zł za nieopłacony mandat sprzed 11 lat. Kobieta twierdziła, że przez cały ten czas nie otrzymała żadnego powiadomienia o tym, że w jej sprawie toczy się postępowanie. Wskazywała także, że ZTM przypomniał sobie o jej mandacie na dwa miesiące przed przedawnieniem sprawy. Łukasz Majchrzyk z biura prasowego ZTM przekonywał jednak, że do pasażerki zostało wysłane zarówno upomnienie, jak i przedsądowe wezwanie do zapłaty. Gdy mimo to pani Agnieszka nie uregulowała rachunku, sprawa trafiła do sądu.

Więcej o: