Jeszcze w 2019 roku można było usłyszeć z ust przedstawicieli obozu władzy, że w związku z setną rocznicą Bitwy Warszawskiej w 2020 w stolicy powinien powstać łuk triumfalny, upamiętniający to wydarzenie. Premier Mateusz Morawiecki wskazywał, że monument "stanie w krótkim czasie", wiceminister kultury Jarosław Sellin zapewniał, że jest przekonany o tym, że pomysł zostanie zrealizowany do 15 sierpnia 2020 roku.
Te wypowiedzi padały jednak w listopadzie 2019, a jeszcze w lipcu warszawscy radni przyjęli uchwałę dotyczącą budowy pomnika Bitwy Warszawskiej na pl. Na Rozdrożu.
27 lutego poinformowano o rozstrzygnięciu konkursu na pomnik, a jego zwycięzcą został projekt Mirosława Nizio.
Tyle tylko, że wielu osobom takie upamiętnienie Bitwy Warszawskiej nie przypadło do gustu. Była posłanka klubu PiS, a teraz sędzia TK Krystyna Pawłowicz pisała, że to "coś okropnego", a w stolicy powinien powstać łuk triumfalny. "Nie zacierać pamięci narodowej takimi NIC niemówiącymi kamiennymi wybrykami" - grzmiała na Twitterze (pisownia oryginalna).
Wskazywano też na podobieństwa zwycięskiego projektu z okładką płyty "Presence" Led Zeppelin, a konkretnie występującego na niej czarnego "obiektu".
Gromy posypały się w tym wypadku nie tylko na stołeczny ratusz, ale również na Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ponieważ projekt na konferencji prasowej zachwalał szef tego resortu Piotr Gliński. Ministerstwo i ratusz współpracowały przy tym projekcie, miały swoich reprezentantów w sądzie konkursowym.
Gliński nie krył zadowolenia z tego, że sam proces wyboru koncepcji na pomnik przebiegł tak sprawnie. Tylko niestety - zamiast zapowiadanego łuku triumfalnego, ma powstać obelisk.
Najwidoczniej fala krytyki była spora, ponieważ w sobotę minister kultury w serii tweetów odniósł się do sprawy. Jak wyjaśniał, konkurs zorganizował gospodarz terenu, czyli miasto Warszawa, a żaden z projektów nie zawierał "klasycznego łuku rzymskiego". Podnosił, że Mirosław Nizio ma na koncie m.in. takie koncepcje jak Muzeum Polaków Ratujących Żydów w Markowej.
Decyzja 20-os. pluralistycznego sądu konkursowego (złożonego z architektów 3 pokoleń o różnych wrażliwościach, w tym P. Walkowiaka, S. Kuryłowicza, T. Koniora czy P. Kurtyki, radnych trzech partii, przedstawicieli miasta oraz MKiDN) ws. nagrodzenia 2 z 58 prac była jednomyślna. Decyzja o wyborze zwycięskiej pracy spośród finalistów zapadła stosunkiem głosów 16:4
- tłumaczył Gliński.