Nowa edycja programu potrwa do 2022 roku, a stołeczni radni przyznali na niego 32,8 mln zł. Umowy z miastem podpisało osiem klinik, do których na leczenie będą mogły zapisywać się pary małżeńskie lub partnerskie od co najmniej dwóch lat zamieszkujące w Warszawie.
>> Z Rafałem Trzaskowskim rozmawia Jacek Gądek
Zgodnie z programem maksymalne dofinansowanie dla jednej pary będzie wynosiło 6000 zł w przypadku procedur zapłodnienia pozaustrojowego oraz 3600 zł w przypadku procedury kriokonserwacji komórek jajowych. Ratusz informuje, że program zakłada dofinansowanie do około 1800 procedur zapłodnienia pozaustrojowego rocznie. Jedna para może skorzystać z maksymalnie trzech prób zapłodnienia pozaustrojowego.
Jakie są warunki przystąpienia do programu? W dniu kwalifikacji kobieta powinna mieć ukończone 25 lat i nie więcej niż 40 lat (w przypadku procedury zapłodnienia pozaustrojowego), lub ukończone 18 lat i nie więcej niż 40 lat (w przypadku procedury kriokonserwacji komórek jajowych). Według drugiego z warunków para, która chcę przystąpić do programu, musi mieć za sobą wcześniejsze próby leczenia lub posiadać bezpośrednie wskazanie do zapłodnienia pozaustrojowego.
Program zapłodnienia pozaustrojowego in vitro in vitro realizowany jest w Warszawie od 2017 roku. Od tego czasu dzięki niemu w stolicy urodziło się 616 dzieci. W latach 2013-2016 Polsce można było również korzystać z programu krajowego (w tym czasie urodziło się dzięki niemu 8395 dzieci - program objął prawie 20 tys. par, a jego skuteczność oceniano na 43 procent). W czerwcu 2016 roku Prawo i Sprawiedliwość wygasiło program, co było jedną z decyzji ówczesnego ministra zdrowia, Konstantego Radziwiłła. Od momentu zlikwidowania krajowego programu, dofinansowania in vitro realizują niektóre samorządy - oprócz Warszawy, można z nich skorzystać z Bydgoszczy, Wrocławiu czy Gdańsku,
Zamiast in vitro, za rządów PiS wprowadzono program "ochrony zdrowia prokreacyjnego", czyli leczenia bezpłodności metodami naturalnymi (z wykorzystaniem tzw. naprotechnologii). W połowie 2018 roku były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz wysłał do Ministerstwa Zdrowia prośbę o przesłanie dokładnych danych dotyczących efektów programu PiS. Wówczas ministerstwo chwaliło się wynikami, wskazując, że na 600 par objętych programem, ciążę potwierdzono u 70 z nich. Jak opisywała "Rzeczpospolita", w 2019 roku "po cichu" zmodyfikowano rządowy program i wykreślono z niego zapis dotyczący liczby kobiet objętych programem, którym udało się zajść w ciążę. Z ustaleń dziennika wynikało, że zrobiono to, by nie było konieczności informować o jego efektach i liczbie ciąż, którymi zakończyło się "leczenie" metodami naturalnymi.