Do podpalenia ekskluzywnego klubu nocnego przy ul. Foksal 19 w Warszawie doszło 16 września tego roku. W tym momencie ostatnie prace remontowe były już na wykończeniu, a właściciele szykowali się na huczne otwarcie. Do niego jednak nigdy nie doszło, bo o 5 nad ranem do lokalu dostali się podpalacze. Kamery monitoringu zarejestrowały, jak wchodzą do środka przez wbite okno, a następnie biegają po pomieszczeniu, rozlewając na podłodze jakąś ciesz - opisywała "Wyborcza Warszawa". Po chwili wybuchł pożar, a sprawcy uciekli. Wnętrze spłonęło w cztery minuty - biegli ocenili straty na 5,5 miliona złotych.
>> Lekarze pomagali gangsterowi unikać odsiadki 25-letniej kary za zabójstwo. Policja zatrzymała 14 osób:
Sprawą zajęły się policja i prokuratura. W połowie listopada nastąpił przełom - rozbito grupę przestępczą kierowaną przez 41-letniego mężczyznę o pseudonimie "Fama", który miał na swoim koncie zabójstwo i napady rabunkowe. U zatrzymanych podczas przeszukania znaleziono również nielegalną broń i środki odurzające. Pięciu mężczyzn z grupy powiązano z podpaleniem klubu. Już wtedy prokuratura informowała, że przedstawiono im zarzuty podpalenia lokalu "w celu zmuszenia przedsiębiorcy do zaprzestania prowadzenia działalności gospodarczej".
Jak podaje portal TVN Warszawa, wśród mężczyzn zamieszanych w podpalenie jest 50-letni właściciel jednego z klubów w centrum Warszawy oraz jego o rok starszy wspólnik. To oni mieli zlecić podpalenie grupie przestępczej "Famy". Nie ujawniono, z jakim lokalem są powiązani (w opisach pojawia się jedynie, że jest to miejsce "z dobrym widokiem na miasto"). Pewne jest natomiast, że działania mężczyzn miały doprowadzić do wyeliminowania biznesu konkurencji jeszcze przed jego otwarciem. Mężczyźni przebywają w areszcie. Nie przyznali się do winy, a jeden z nich złożył zeznania "sprzeczne z zebranym w sprawie materiałem dowodowym". Grozi im 10 lat więzienia.
Właściciele podpalonego klubu FHouse Warsaw zapowiadają, że otworzą odbudowany klub w pierwszym kwartale 2020 roku. Doniesienia o tym, że za podpaleniem stoi konkurencja, skomentowali w mediach społecznościowych słowami:
Tuż po tej tragedii przemknęło nam przez głowę, że zleceniodawcą mogła być nasza konkurencja. Szybko jednak odrzuciliśmy myśl o tym, że ktoś zastosowałby tak bandyckie rozwiązanie. O takich akcjach nie słyszano od lat 90!
Jest to dla nas bardzo bolesne - nasz team włożył w powstanie FHouse całe serce. To naprawdę ogrom pracy włożonej w planowe otwarcie klubu. Cieszyliśmy się na Halloween, Sylwestra, na wszystkie piękne kolacje wigilijne, które byście u nas - jesteśmy tego pewni - zorganizowali. Nie chodzi tylko o zyski, chodzi o fakt, że po tak intensywnych przygotowaniach chcieliśmy w końcu zobaczyć Was w naszych murach. Straciliśmy nie tylko dużo pieniędzy, ale również okazję, by zaskoczyć Was po raz pierwszy. Grand Opening przesunął się o kilka miesięcy i teraz pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że na nas czekacie i że w końcu wszyscy się u nas spotkamy.