Jako jeden z punktów planu poprawy bezpieczeństwa, Rafał Trzaskowski zaproponował, aby fotoradary i elementy automatycznej kontroli ruchu ponownie podlegały samorządom - opisuje TOK FM. Dotyczyć by to miało również finansowania, a pieniądze z mandatów miałyby trafiać do funduszu przeznaczonego do finansowania bezpieczeństwa na drogach. - Te uprawnienia zostały odebrane samorządom przez rząd Ewy Kopacz, m.in. w atmosferze oskarżeń, że służą samorządom do podreperowania budżetów. Do tego wrócić nie można. Ale pomysł by całym systemem zarządzała Inspekcja Transportu Drogowego nie udał się, bo instytucja po prostu sobie z tym nie radzi - powiedział Trzaskowski.
Kolejną zmianą, jaką zaproponował prezydent Warszawy, jest podniesienie maksymalnej stawki mandatów za wykroczenie drogowe do ok. 2,5 tys. zł, czyli połowy średniej pensji. Trzaskowski zwrócił uwagę na fakt, iż obecna maksymalna stawka, czyli 500 zł, to połowa średniej pensji z 1997 roku. Taka kwota miałaby obowiązywać za wyjątkowo rażące łamanie przepisów. - Zwłaszcza za ominięcie pojazdu, który zatrzymał się, by przepuścić pieszego, wyprzedzanie na przejściach, nieustąpienie pieszemu pierwszeństwa na przejściu i za rażące przekroczenie prędkości - powiedział. Przypomniał również, że tylko w zeszłym roku w wyniku nieustąpienia pierwszeństwa pieszemu w Warszawie doszło do 244 potrąceń, w których zginęło 10 osób.
Rafał Trzaskowski zaproponował również bezwzględne pierwszeństwo dla pieszego, który ma zamiar przejść przez jezdnie. Obecnie obowiązuje pierwszeństwo pieszego, gdy ten znajduje się już na przejściu. Jak zauważył portal transport-publiczny.pl, taka zmiana w przepisach może doprowadzić do "walki" między pieszymi a kierowcami.
- Nie czekamy z tymi propozycjami. Wiem, że to nie jest łatwe i zdaje sobie sprawę, że przekonanie niektórych będzie trudne. A będziemy przekonywali i w rządzie i w mojej partii. Ale teraz jest czas, kiedy może to być łatwiejsze niż wcześniej - powiedział prezydent Warszawy.